środa, 26 czerwca 2013

26 czerwca

"Mokro dziś, że Morskie Oko wykol (taki przysłowiowy neologizm..). Ludzie występują parasolami i nogami w skarpetach z froty. Nikt nie myśli o nacieraniu olejkiem gorących partii ciała, z powodu ich braku. Ryby nie figurują na Powiślu, popadłszy w samotną zadumę nad losem tych, co bielą się żaglem w oddali.. 

Zimno jak w psiarni. 

"Mówią na Syberii, że najlepszą metodą na rozwścieczonego i głodnego niedźwiedzia jest młoda kobieta z zadartą spódnicą. Ponoć widok nagiego kobiecego łona tak bardzo uspokaja tego drapieżnika, że nie potrafi się on oprzeć chęci natychmiastowego i pokojowego wycofania się do lasu"

Kurtyna..."


Czasami bardzo trudno jest napisać standardowy mail...

niedziela, 23 czerwca 2013

sobota, 22 czerwca 2013

22 czerwca

Bla bla bla.. Ciągle o Nim myślę, do cholery. A z drugiej strony cisza, że aż w uszach piszczy...

Doszło dziś do nieoficjalnych zajęć, na których ćwiczyłam jogę. Jest to coś pięknego i absolutnie w moim typie! Przeczuwam galopujące zakwasy, ale od 13.30 poruszałam się jak łania. No i miałam ochotę na seks. Sorry, trudno nie mieć gdy ciało jest tak wyraźne w formie i treści!

W związku z tym, że znikąd pomocy, kupiłam sobie niespodziewanie koronkowe body w Reserved. Czarne, lekkie.. w bardzo przystępnej cenie. I jeszcze jeansy marmurki, lekko niebieskawe, też na wyprzedaży. Czuję się w nich jak bohaterka filmu "Footloose" :) Boskość!

Jutro drugi dzień dyżuru , a potem wakacje!!

W poniedziałek wieczorem impreza na zakończenie sezonu. Idę w tango. Już się umówiłam. Noc mam wolną. Chru do odbioru dopiero we wtorek po południu. ALLELUJA!! W sumie to trochę się boję swoich spontanicznych zachowań, ale co tam.. Pożyjemy, zobaczymy..

Nie mogę słuchać Domowych Melodii. Kojarzą mi się - co oczywiste - na maksa z R. Kto wie kiedy się zobaczymy, a żyć trzeba..

No i mam już karnet na Open'era (tu zupełne wyrazy i podziękowania dla P.). Będzie wariacja z tym wyjazdem, ale co tam :) Wartooooooooo!!!

czwartek, 20 czerwca 2013

20 czerwca wieczorem

No więc wieczorem wygląda na to, że tragedii chyba raczej nie ma (choć miałam moment, że tak mi się wydawało...), ale człowiek mi wyjeżdża do Chorwacji jutro lub pojutrze. Wspominał onegdaj, ale nie precyzował kiedy i taka niespodzianka.. Zobaczymy się - oby - na Open'erze, na który ma dojechać wracając z Chorwacji właśnie..

"(...) nie wiem jak będzie z zasięgami i internetami, ale na pewno będę się odzywał - możesz też dostać kartkę :) "
"Z poważaniem, wyrazami szacunku, nieposkromioną sympatią oraz szczerym uśmiechem - sijunara, widzimy się w lipcu, o ile mnie jeszcze będziesz chciała widzieć :)"

No lubię go, niestety...

20 czerwca

Hmm....
Włączyła mi się opcja "STRACH".
To nie jest takie do końca irracjonalne, a jednocześnie - niestety - jest mocno obezwładniające..
Wczoraj w nocy znów wylądowaliśmy na Powiślu i byliśmy ze sobą bardzo blisko. I nagle, leżąc przytulona do R., poczułam, że nic nie wiem.
Powiedział, że jestem bardzo skryta i tajemnicza. Miał na myśli naszą intymność. Nie naciskał, ale nie chciałam zostawiać go bez jakiegokolwiek komentarza. Jak wiemy, nie jestem twardzielką w "miękkich" rozmowach. Nie chciałam mówić wprost. Byłam powściągliwa, nie chcąc go spłoszyć zbyt entuzjastycznym wyznaniem, bo wciąż mam w głowie jego "nie zakochuje się". Powiedziałam, że w tej sferze nie jestem jednakowa, że uczę się siebie przy nim, że cieszy mnie to, co się dzieje, że bardzo dobrze na niego reaguje..Głos dźwięczał lekko chrypiąc, rwąc się.. Zakończyłam "ale...nie wiem czy jest jakaś...perspektywa..." i poczułam się bardzo bezbronna. "Mnie też cieszy to, co się dzieje" odparł i przytulił mnie bardzo. Długo i czule. Może to z litości..?
Zapytał też czy mu ufam. Odpowiedziałam "tak", co go ucieszyło, a powinnam była odpowiedzieć "tak, gdy jesteśmy razem. gdy nie jesteśmy - nie mam pojęcia". Później, zamiast śmiać się jak zwykle, spoważniałam. Nie mogłam tego opanować.. Próbowałam walczyć, no ale.. On też spoważniał. I tak leżeliśmy patrząc na siebie, nie uśmiechając się. Miałam w głowie tylko jedno "nie zrób mi krzywdy.. nie zrób mi krzywdy.. nie zrób mi krzywdy...". Słyszałam jak wypowiadam te słowa całą sobą, bezgłośnie, do środka. Znowu zapytał czy zostanę na noc. Znowu zaprzeczyłam.
Wracałam taksówką, mocno przygnębiona. Napisałam mu sms "Przepraszam, miałam gorszy moment. Jutro wszystko wróci do normy :)", ale ten uśmiech na końcu był mocno naciągany. " :) mam nadzieję, że już lepiej. Śpij dobrze", odpisał.

Dziwne uczucie..

środa, 19 czerwca 2013

19 czerwca - anegdota

Idziesz do sklepu, żeby dla jaj kupić NIE-swojemu NIE-chłopakowi puszkę coli z jego imieniem, sięgasz na półkę i pierwsza jaka wpada Ci w dłoń to ta z napisem "Kuba".
Heh.. Śmiechowo...

poniedziałek, 17 czerwca 2013

17 czerwca (wieczorem)

Jest to PIOSENKA..

**************************************

to, że jesteś taki jak ja
i dokąd wracać nie masz
ale iść
bo cały świat
się modli o nas
mijają dni, a w kilka lat
stopy zmieniła Ci ziemia,
ale dziś
jakbyś nowy czas
zrozumieć miał
jesteśmy

tu i teraz tu i teraz tu i teraz tu i teraz
x2

ja wiem niełatwo iść będzie nam,
a deszcz po burzy się zbiera
tak jak ja
zostawiasz w snach
cały niepokój
a szafy ciężki i to co masz
powoli woda zabiera
dam ci czas
i Ty mi daj

tu i teraz tu i teraz tu i teraz tu i teraz
x2

http://www.youtube.com/watch?v=9LYcIm9W1nk

PS. Posiałam maciejkę

17 czerwca

Jezu.. pisać - nie pisać...?
Nie zapeszam..

piątek, 14 czerwca 2013

14 czerwca

No więc z wczoraj na dzisiaj (a może po prostu "dziś rano") spałam niecałe cztery godziny..

Mam wrażenie, że drżą mi wszystkie atomy w komórkach całego ciała :-)

To tyle, bo boję się, że jeśli napiszę więcej to jeszcze coś się spieprzy...

niedziela, 9 czerwca 2013

9 czerwca

Siedzę przy stole i piszę. W lodówce sałatka jarzynowa. Hanka śpi na kanapie. Mart siedzi na fotelu pod kocem. Oglądamy "Sex w wielkim mieście". Ważę ze dwadzieścia kilo więcej niż Carrie Bradshaw, ale..

Jest fajnie. Jest mi fajnie.

Bardzo dużo się mówiło i piło przez ten tydzień. Nie kładłam się wcześniej niż około drugiej w nocy. W poniedziałek zasypiałam płacząc. We wtorek padłam na łóżko, upalona przez Trójcę pocieszającą mnie po poniedziałku. W środę po trzech godzinach spaceru, odprowadzona pod dom i całowana na pożegnanie. W czwartek po odwiedzinach Miśków z winem z węgierskiego Tesco. W piątek po kolacji składającej się z pieczonego kurczaka, sałaty z jogurtem i truskawek, w towarzystwie byłego męża, bardzo dobrej koleżanki i Mart, która przyjechała mnie odwiedzić.. Może dziś położę się wcześniej..

Dowiedziałam się w tym tygodniu, że jestem bardzo piękna, bardzo mądra i bardzo wrażliwa. Dowiedziałam się również, że związki Mu nie wychodzą, że próbował, ale nic z tego, więc przyjął że będzie sam. Nie zakochuje się, nie chce mieć dzieci i jest Mu z tym w porządku.

Nie pamiętam kiedy ostatnio ktoś (mężczyzna) pisał do mnie inspirujące, inteligentne, żartobliwe, zorientowane na świat i ludzi maile. Nie pamiętam kiedy ostatnio ktoś (mężczyzna) zapytał mnie o tyle rzeczy i wysłuchał tego, co miałam do powiedzenia. Nie pamiętam kiedy ostatnio ktoś (mężczyzna) tak pozytywnie na mnie reagował. Nie pamiętam kiedy ostatnio komuś (mężczyźnie) chciało się przyjechać do mnie żeby coś wyjaśnić/pogadać. Nie pamiętam kiedy ostatnio ktoś (mężczyzna) zareagował na moje łzy mocnym, czułym przytuleniem, trwającym nie tak znowu krótko. Nie pamiętam kiedy ostatnio ktoś (mężczyzna) całował mnie i uśmiechał się do mnie w przerwach między kolejnymi pocałunkami. Nie pamiętam kiedy ostatnio ktoś (mężczyzna) odprowadził mnie pod dom i pożegnał słowami "A teraz idź, nie pij i nie rycz"....
Bo tak właśnie wyglądało nasze ostatnie spotkanie, które sam spontanicznie zaproponował, a na które poszłam ze świadomością otrzymania "kosza" i tyle.

Nie chce mi się nad tym wszystkim zastanawiać. Nie mogłam po prostu (po jego poniedziałkowym "oświadczeniu") odwrócić się na pięcie i o nim zapomnieć. To nie tak, że po raz kolejny odbywa się tutaj galopująca tolerancja, że "niech będzie ktokolwiek byle się coś działo..". Nie. On NAPRAWDĘ jest interesującym człowiekiem i dobrym kompanem. Fajnie mi w jego towarzystwie. Nie czuję abym szła na jakiś absurdalny kompromis w stosunku do swoich potrzeb/wizji itd. Tu i teraz jest mi dobrze. Pojęcia nie mam co się wydarzy..

niedziela, 2 czerwca 2013

2 czerwca

Nic nie napiszę o tej przeprowadzce, albowiem jaka przeprowadzka jest, każdy widzi..
Najważniejsze, że po 4 dniach ciężkich robót (NIEOCENIONE wsparcie byłego męża!!), siedzę we w miarę uporządkowanym mieszkaniu, internet śmiga gdyż z kabla oraz oglądam mecz Legia W-wa - Śląsk W-w na canal+ sport. Córuś śpi spokojnie w osobnej sypialni pod białą pościelą, tuląc Misia Zdzisia. Synuś napieprza w CSa, tudzież romansuje z 3 dziewczynami naraz na FB. Kot przeżywa ekstazę nerwową z powodu bycia smyranym i to w towarzystwie swoich Państwa. Na balkonie schnie pranie.
Jutro o 9.00 oddaję klucze do starego mieszkania. Wydaje mi się, że 1,5 godziny pucowania Ajaxem powierzchni płaskich powinno dać zadowalające właściciela efekty. Odetchnę z ulgą gdy odbiorę kaucję, bo mam w portfelu 30zł, a pensja za dni siedem.

W ubiegłą środę odezwała się do mnie na FB (siedząc 3 metry ode mnie), Żona "Czyjegoś Męża". Rzeczywiście zdecydowali się rozstać, a przynajmniej on się wyprowadza (chyba nawet dzisiaj...). Tej nocy śniła mi się. Bardzo płakała, łkała w sumie, a ja mocno ją przytulałam. W piątek powiedziałam jej o tym, była wyraźnie wzruszona. Paradoksalnie i On mnie "zaczepił" i pisaliśmy dłuższą chwilę. Automatycznie przeszłam na tryb "kompletnie aseksualna ciocia Daria" i już w nim pozostałam. Powiedziałam Jej, że mam z Nim kontakt i czy ona życzy sobie żeby było inaczej? Odrzekła, że nie i że mi ufa.. (ja sobie nie ufam, ale z miejsca poczułam jak zaczynam). Mimo, iż od wieeeelu miesięcy nasze kontakty stanowiły miks kurtuazji i koleżeńskiej poprawności, w mojej głowie zamajaczyło coś na kształt babskiej (siostrzanej?) solidarności.. Nie dlatego, że On - be, a Ona - cacy lub odwrotnie. Po prostu. Tam jest naprawdę ciężko. Nie zamierzam zawieść Jej zaufania.

Oprócz tego coś się skrada, tzn. wygląda na to, że się skrada i z własnej woli..