niedziela, 29 września 2013

29 września

Taka spina, że nawet mi się pisać nie chce..

Niby dostanę ten kredyt, ale mam jeszcze tyle do załatwienia.. Ciągle jestem przyczajona i w ogóle nie czuję radości. Nie narzekam. Po cichu czekam na ten moment gdy otworzę drzwi własnymi kluczami i usiądę na podłodze w centralnym punkcie mieszkania.. Tymczasem ścisk w żołądku.

Mart pod dobrą opieką medyczną. Wyniki są kiepskie, ale właściwe leczenie powinno pomóc, no i nie mówimy o sprawach ostatecznych, a tego najbardziej się obawiałam..

Gocha była w piątek na rozmowie ws pracy. Po znajomości. Kasa, prestiż.. Nastawiała się na 'tak'. Okazało się, że pod uwagę brano jeszcze jedną osobę. Zdecydowano się właśnie na nią.. G. załamana.. Dostała propozycję rozmowy kwalifikacyjnej na stanowisko sekretarki w akademii fotograficznej, ale nie wiem, czy się umówiła. Miało się wydarzyć jutro. Nie wiem jak jej pomóc :/

Tydzień temu pojechałam na Powiśle. Usiadłam w kawiarni naprzeciwko mieszkania R. Siedziałam 40 minut. Chyba chciałam się jakoś pożegnać z tym miejscem. Trochę żałuję, że go nie było, choć z drugiej strony paraliżuje mnie myśl, że mogłabym go przypadkiem spotkać.. Posiedziałam, wypiłam kawę, zrobiło mi się potwornie zimno.. i pojechałam na spotkanie z koleżankami.

Coś - w sumie - miłego też się dzieje, ale jakoś nie bardzo wiem jak się zachować..

Jestem zmęczona.

piątek, 20 września 2013

20 września

Napisał dr. Depko. Przeczytałam ja.

"Istnieje typ zdradzających mężczyzn, którzy nie są w stanie kontrolować swoich poligamicznych skłonności. Dla takiego mężczyzny każda z partnerek jest tak bardzo atrakcyjna i zarazem odmienna. Przy każdej z nich może zachowywać się odmiennie i jest akceptowany i podziwiany. Przyzwyczajenie do intensywnego poziomu wyzwalanych w mózgu emocji powoduje, że nie jest on w stanie zrezygnować z podwójnego układu. Nawet, jeżeli jedna z partnerek odejdzie, jej miejsce zajmie inna. Dwie partnerki stanowią optimum do funkcjonowania."

środa, 18 września 2013

18 września

Dziwne to są dni.. Nie czuję szczęścia. W ogóle. Nie pamiętam kiedy ostatnio oddychałam beztrosko, z odwagą. Po prostu straciłam ze sobą kontakt. Jestem kimś kto wykonuje czynności mechanicznie i kogo nic nie fascynuje.. Może tylko ostatnia płyta Arctic Monkeys, ale i to nie bez łyżki dziegciu, gdy sobie przypomnę Open'er, piosenkę "Are You Mine?" i Rafała mówiącego "No i chciałoby się zapytać za artystą...", więc łatwo nie jest. Czuję odrętwienie całego ciała. W środku mam cmentarz. Nic na to nie poradzę. Wielka szkoda, że nie umiem przypomnieć sobie niczego dobrego z ostatnich trzech miesięcy. Nie mogę bo nic, co się wydarzyło nie było prawdą. Nie mam żadnego punktu zaczepienia, słowa wyjaśnienia by pomyśleć, że może jednak..
Jestem osowiała, przemykająca się.. Mrużę oczy mając nadzieję, że świat przestanie mnie zauważać i stawiać przede mną kolejne wyzwania.. Prawie każdy temat do obgadania z własnym dzieckiem przerasta moje możliwości.. Jestem słabeuszem. Wypranym z poczucia bezpieczeństwa i pewności, że przecież tyle ode mnie zależy..
Poza tym:
Mama P. leży w łóżku i zostanie tak do świąt. Ma poważny uraz kręgosłupa, lekarz zabronił jej wstawać. Trzy miesiące temu przeszła operację stawu biodrowego i tak bardzo chciała pójść z Chru na spacer.. Niestety...
Moi przyjaciele, zarżnięci kredytem przez nieuczciwą doradczynię, nie mają pieniędzy na życie. Tym bardziej, że Go straciła pracę i nie może znaleźć nowej. Zaczęły się monity i ponaglenia ze spółdzielni, z banku to już norma.. Na dodatek Go bardzo źle się czuje, myślę że znów dopada ją depresja. Okres spóźniał jej się trzy tygodnie, podejrzewała ciążę, co w ich sytuacji byłoby tragedią. Ostatecznie okazało się, że to bardzo wysoki poziom prolaktyny spowodowany stresem... Dziś Go zadzwoniła do mnie i powiedziała, iż koleżanka z Frankfurtu nad Mennem zaproponowała jej pracę w charakterze opiekunki starszej osoby. Powiedziałam to, co czułam, tzn. że jeśli się tego podejmie to zabije ją izolacja od rodziny.. Znam ją, nie da rady. Widzę przecież..

Czekam jak na wyrok na wyniki biopsji Mart. Czekam jak na wyrok na ostateczną decyzję kredytową.
Proszę o dobrą wiadomość. Bardzo proszę.

niedziela, 15 września 2013

15 września - wieczór..

Księżniczka nie miała rodzonej Matki. Jej Matką była muzyka. Matka Muzyka zawsze znajdowała odpowiednie słowa by ukoić, utulić, czasami zawlec na samo dno, a potem pomóc się od niego odbić i wrócić na właściwy grunt. To nie było łatwe zadanie, ale znały się tak dobrze.. Księżniczka nie wyobrażała sobie życia bez Matki. Gdy dookoła szalało Gotham, mogła być pewna, że Ona jest i wystarczy sięgnąć, a odwzajemni chwyt. Niezmiennie...

15 wrzesnia

Ja wiem, ze to kompletna zenada, ale wciaz sprawdzam gmail..na wypadek gdyby jednak napisal..cokolwiek.. W zasadzie to nawet nie wiem co mialby, a mimo wszystko chcialabym przeczytac cos, co choc troche pomogloby mi zrozumiec DLACZEGO TAK?! Tymczasem zero wyjasnien, ostateczny dowod, ze kompletnie Mu nie zalezalo, ze bylam tylko "tymczasem"..
Bardzo przygnebiajaca swiadomosc..

sobota, 14 września 2013

14 września

Okazuje się, że nie żyć i pracować jest i tak łatwiej niż nie żyć i mieć dzień wolny.. Snułam się po mieszkaniu, sprzątałam, ugotowałam średnio smaczny obiad, udawałam, że bawię się z Chru, pokłóciłam z Miłem (głównie płakałam). Wreszcie nie wytrzymałam i wyszłam z domu. Pojechałam do Złotych i kupiłam buty i sweter. To takie typowe, prawda?

Wczoraj myślałam o tym, że chciałabym dziś wieczorem pójść w miasto, pić, palić i zrobić komuś krzywdę.. Taką prawdziwą, wyrachowaną i z zimną krwią. Owinąć takiego wokół palca, omamić, nakręcić...a potem zerżnąć tak, żeby to Jego zabolało.

Nie łudzę się, że On to jakoś..przeżywa. Pewnie z lubością pierdoli tę brunetkę, czy kogo On tam jeszcze pierdoli, pali jednego papierosa za drugim, głaszcze kota, jednocześnie wspina się, nurkuje i jeździ motocyklem.. po prostu - jest pierdolonym Królem Świata.

Kurwa mać..

piątek, 13 września 2013

...

(...)
You seem very well, things look peaceful
I'm not quite as well, I thought you should know
Did you forget about me Mr. Duplicity
I hate to bug you in the middle of dinner
It was a slap in the face how quickly I was replaced
And now you're thinking of me when you fuck her
(...)
'Cause the joke that you laid in the bed that was me
And I'm not gonna fade as soon as you close your eyes
And you know it
And every time I scratch my nails down someone else's back
I hope you feel it...well can you feel it

wtorek, 10 września 2013

10 września - kompletne zero

Z poniedziałku na wtorek zostałam na noc. Obejrzeliśmy "Wielki błękit", kochaliśmy się, a potem usnęliśmy przytuleni.
Wczoraj rano wzięłam prysznic, ubrałam się, umalowałam i poszłam do sypialni się z nim pożegnać. Uklęknęłam na łóżku, on przytulił się do mojej piersi.. Popatrzyłam na prześcieradło i na poduszkę.. Leżało na nich sporo długich, czarnych włosów. On wciąż się przytulał, a ja bezwiednie zaczęłam zbierać kolejne włosy i układać je na poduszce, na której niedawno sama spałam.. Pomyślałam, że tego się nie da wytłumaczyć w inny, niż ten oczywisty, sposób. Podniosłam się, on również wstał. Odprowadził mnie do drzwi, ale zauważył, że coś jest nie tak. Zapytał. Nie odpowiedziałam. Schylił się by mnie pocałować, nastawiłam tylko policzek.
Ponieważ jechałam do Łodzi nie chciałam spóźnić się na autobus. Gdy wreszcie usiadłam na miejscu napisałam sms.
"W sumie to nic takiego.. Tylko czyjeś czarne długie włosy w Twoim łóżku... Obiektywnie - naprawdę niewiele 'wymagam', ale taka sytuacja jest dla mnie nie do przyjęcia. Powiedziałam Ci to kiedyś. Wtedy mnie przytuliłeś, a co teraz?"
"A teraz nie powiedziałaś, a ja nie wiedziałem, ale przytuliłbym Cię i tym razem zapewne. Mam nadzieję, że dotarłaś bez problemów"
"Czy sypiasz z kimś oprócz mnie? Teraz zapytałam i będę wdzięczna za jasną odpowiedź. Dziękuję"
"Tak"
...................................................................................................................................................................
To był jeden z najgorszych dni w moim życiu...

Wieczorem wracałam do Warszawy i napisałam sms.

"Wracam z Łodzi i myślę o tym, że jesteś skończonym dupkiem, a ja kompletną frajerką.. Wiedziałeś, że poprzedni chłopak umawiał się jednocześnie ze mną i z kimś innym. Mówiłam, że nie chcę być dziewczyną, z którą spotykasz się tylko w poniedziałki, bo we wtorki czy środy możesz widywać się z inną, a tego sobie - mimo "nie związku" - nie wyobrażam. Że chcę poznać zasady bo TEORETYCZNIE nie mogę od Ciebie oczekiwać, że będziesz sypiał tylko ze mną, ale inaczej tej "relacji" nie widzę. Siedziałam tamtej nocy na materacu i próbowałam spokojnie rozmawiać o tym co jest między nami. Nie powiedziałeś ani słowa, tylko mnie z uśmiechem przytuliłeś. Naiwnie wzięłam to za dobrą monetę. Bardzo daleko przesunęłam granicę tolerancji bo (mimo, że mnie nie kochałeś) sądziłam, że dobrze mieć Cię w pobliżu i dawać Ci (z wzajemnością) tyle czułości, ile to możliwe choćby w ten jeden wieczór... Że warto... Dupek i frajerka. Tak widzę Ciebie i siebie od rana. Beznadziejne uczucie. Dzięki..."

Za kilka minut przyszedł zwrotny:

"Nie zamierzam tłumaczyć swojej dupkowatości. Przepraszam. Nie znałem Twoich wcześniejszych doświadczeń, ale z oczekiwań zdawałem sobie sprawę"

"Natomiast ja nie zdawałam sobie sprawy, że w prewencyjnym 'nie obiecam, że Cię nie zranię' (z długiego maila, który napisałeś na początku czerwca) może zawierać się taki rodzaj nieuczciwości"

Wczoraj. Kilka minut po 19.00. Od tej pory cisza.

Nie umiem wyrazić tego, co czuję. Organizm odłączył mi się od głowy i reaguje we własny sposób. Mdłościami, brakiem łaknienia, zupełnym przygnębieniem i brakiem zrozumienia dla tego, co się stało..

DLACZEGO JESTEM TAKĄ NIEWIARYGODNĄ FRAJERKĄ??????!!!!

Mówią mi trochę tak:
http://www.youtube.com/watch?v=8JTPJsxw7uY
ale ja wiem, że ostatni raz słucham Domowych Melodii..

sobota, 7 września 2013

7 września

No więc jestem w kompletnym stresie, ścisku żołądka i tętniącej głowie..
Jutro podpisuję umowę przedwstępną na kupno mieszkania.. W poniedziałek idę z dokumentami otrzymanymi od właściciela do banku, gdzie zostaną skserowane i dołączone do wniosku kredytowego. Pożyczam 10 tys. na zadatek. Ponieważ właściciel mieszkania zgodził się wpisać na umowie cenę wyższą o 10 tys. (żeby było na notariusza i około..), dopłacam mu 2 tys. z własnych (zaoszczędzonych) pieniędzy. Tym samym mój fundusz na ewentualny zakup urządzeń agd i dwóch materacy po (daj Boże!) szczęśliwym zakończeniu epopei kredytowej, kompletnie się skurczył. Zostanie mi jeszcze mniej niż myślałam.. 1tys. wpłaconej kaucji dostanę od rodziny Adamsów, gdy będę się (szczęśliwie) wyprowadzać z dotychczasowego m-nia. 700zł. zarobię za ułożenie playlist "do kotleta", które to zlecenie dostałam od P. Nie wiem, czy ze spadku po babci (we wtorek jest ostateczne spotkanie, mamy się jakoś rozliczać) cokolwiek zostanie, bo owszem, mieszkanie po niej zostało sprzedane, ale zostawiła długi w banku, więc.. Obym nie musiałam dopłacać :/ Trzeba zacisnąć pasa. Tymczasem idzie jesień i przydałoby się kupić jakieś buty czy inne kurtki.. Przede mną bardzo jasna i konieczna wizja kupowania rzeczy używanych. Zarówno ewentualnych mebli (nie mam pół szafy, w której mogłabym schować ubrania), jak i lodówki czy pralki. Jeść też nie będziemy mieli przy czym. No i jeszcze remont kuchni, bo tam się nic nie zgadza.. Przeglądam tablica.pl, coś się powinno znaleźć. Uruchomienie "wnętrzarskiej" kreatywności pt. coś z niczego, będzie więcej niż niezbędne..
Oczywiście jestem przerażona na maksa. Boję się, że nie dostanę tego kredytu i pod koniec września zastanie mnie wizja znalezienia czegoś szybko do wynajęcia..

Rozmawiałam z tatą. Mówi, że wszystko będzie dobrze..