niedziela, 11 czerwca 2017

11 czerwca

Kiedy pisałam trzy tygodnie temu miałam okropny nastrój.. Czułam się rozczarowana, przygnębiona, wykluczona poza nawias.. Długo by wymieniać.
Wygląda na to, że sytuacja trochę się zmieniła/zmienia i jest mi lepiej.
Po pierwsze: dzięki zakończeniu pracy przy "Szkole.." mam mniejsze poczucie presji, a - jako że i karnet na trampoliny się skończył - dużo więcej wolnego czasu. Udaje mi się wyjść do kina, połazić po mieście, a wczoraj i dziś z premedytacją kupiłam bilet na festiwal "Co jest grane" i cieszyłam się jak dziecko mogąc obcować z muzyką w pięknych okolicznościach CSW (niestety, Chrupa wciąż marudziła, pytała kiedy wychodzimy i trochę psuła tę radość).
Po drugie: sezon DD zbliża się do końca. Jutro wydanie, za tydzień ostatnie. 19go impreza na zakończenie sezonu, w Dziku, więc przystanek ode mnie. Miałam nie pójść (głównie ze względu na A.), ale moja szefowa powiedziała, że nie przyjmuje do wiadomości bo musimy się wódki napić. Od połowy sierpnia pracowałam bez urlopu, na dwa "etaty". W maju i czerwcu dodatkowo w każdą niedzielę. Dyżur wakacyjny mam 1,2 lipca i wreszcie upragnione wakacje! Czas najwyższy bo czuję się fizycznie zajechana.
Po trzecie: po raz pierwszy w życiu, zupełnie samodzielnie i za własnoręcznie i -głownie zarobione pieniądze kupiłam tygodniowy wyjazd do Grecji dla siebie i Chrupy. Wciąż nie mogę uwierzyć, że za nieco ponad 3 tygodnie zamoczymy stopy w ciepłym morzu! :) Jutro muszę pójść do urzędu i złożyć wniosek o dowód dla Młodej, bo poprzedni stracił ważność. Mam nadzieję, że się wyrobimy. Kolejna rzecz - na której Chrupie zależało - to zarezerwowanie pobytu w Bieszczadach, u pani Jagody, u której byłyśmy w poprzednie wakacje. Tym razem będzie to sama końcówka mojego urlopu, po 14 sierpnia, ale cieszę się, że zwolnił się termin i pani Jagoda dała znać. Mił w lipcu leci do mojego brata na 5 dni. Kupiłam mu na Dzień Dziecka bilet na samolot. Można więc powiedzieć, że w tym roku sprawa wakacji jest w miarę ogarnięta.
Po czwarte: muszę się jakoś zorganizować z tym malowaniem mieszkania, bo ludzkie pojęcie przechodzi nad tym, jak brudne są ściany.. Oby mi tylko pieniędzy starczyło...
Po piąte: staram się zapomnieć o Przemku. Przyszły mi do głowy różne refleksje. Na przykład (ponownie) takie, że On sobie nas nie wyobrażał razem bo moje życie tutaj było dla Niego zbyt odmienne od tego, jakie prowadzi w Łodzi. Druga refleksja to taka, że On się bardzo starał, ale intelektualnie były między nami spore rozbieżności. Mądry chłopak, ale niespecjalnie zorientowany. I ja nie mówię o biegłości w nazwiskach celebrytów bo komu to w ogóle potrzebne, tylko o orientacji w świecie. Nie czyta książek (bo nie ma czasu), w życiu nie leciał samolotem, w Warszawie się gubił, a wegetarianizm to dla Niego czarna magia. Oczywiście to duże uproszczenie, ale zamiast emocjonalnie staram się sobie to wszystko zracjonalizować. Może nie chciał zmieniać swojego życia, bo czuł, że to by się nie udało? Może i ja podświadomie też to czułam? Dziś wrzucił na fb dwa zdjęcia. Na obydwu wygląda wspaniale. Przypominam sobie jak mnie całował, jak dotykał, przytulał.. To było po prostu idealne. Szkoda, że tak trudno połączyć wszystko w jedną całość.
Po szóste: Chwilę po ostatnim wpisie poznałam Jarka. Po 4 dniach internetu poszliśmy na tatara i spacer na dach BUWu. Od tej pory jesteśmy prawie nierozłączni (co brzmi trochę dziwnie, bo człowiek właśnie leci na 6 dni do Szanghaju). Cała inicjatywa jest po Jego stronie. Ja się nie opieram jakoś strasznie, bo w zasadzie wszystko, co robi jest dla mnie i z myślą o mnie. Oczywiście On też ma z tego sporą przyjemność, wygląda na to, że chyba się we mnie zadurzył. Od roku rozstany z żoną (są w trakcie rozwodu, zdecydowanie się nie lubią, w czwartek ustalili u notariusza podział majątku, mają dwóch synów). Jest bardzo inteligentny, ogarnięty z ludźmi i w świecie, ma adekwatne poczucie humoru, bardzo się o mnie troszczy i zachowuje, jakbym była ósmym cudem świata. Chce mi pomagać, przywozi do pracy kawę i ciastka, już zadeklarował, że zawiezie (i przywiezie) mnie i Chrupę w (i z) Bieszczady w sierpniu. Bardzo chciałby, żebyśmy i my we dwoje dokądś razem pojechali. Mówi mi mnóstwo miłych i dobrych rzeczy. Cokolwiek mu dam - czy dosłownie trzy placki ziemniaczane, których upiekłam za dużo, czy poleżę na kocu w Łazienkach, czy zabiorę się z nim do Ikei bo i tak będzie przejeżdżał obok, czy zjemy wspólne śniadanie w moim domu, czy zaproponuję aby przespał się trzy godziny na kanapie i stąd pojechał o 5tej rano na lotnisko - On się ze wszystkiego cieszy jak dzieciak. Generalnie to taki "facetowy" facet, nie jakaś pipa. W pracy zarządza ludźmi, od 12 lat pracuje w tej samej firmie, robi tabelki, raporty, szkolenia. Ja Go najwyraźniej jakoś rozmiękczam. Mówi, że czuje się jak nastolatek.. Nazywa mnie "Najmilejszą", "Kotkiem", "Kochaniem", "Duszką" i "Dariunią". Jest straszną przylepą. Okropną! :) Gdy się spotykamy przytula mnie jak niedźwiedź. Całuje po rękach, głowie i w szyję. Nie miał łatwego zadania, bo ja się strasznie usztywniałam w obliczu takiej czułości, ale nie ustawał w próbach, konsekwentnie przytulał i łapał za rękę i jest ze mną trochę lepiej. Raz przyjechał późnym wieczorem i poszliśmy z psem. Mieszczę mu się pod pachą. Przyjemnie. Tęskni za mną. Całuje mnie łapczywie, powiedziałabym - z radością. I tu jest mały kłopot, bo nie jesteśmy tak kompatybilni jak byłam np. z Przemkiem. Tam grało od muśnięcia dłonią, policzkiem. Kiedyś powiedziałam, że dlatego tak lubimy, gdy nasze dłonie się smyrają bo one się po prostu całują i to najdoskonalej.
Póki co Jarek nie naciska przesadnie na sytuacje intymne. Nawet nie próbował mnie obściskiwać w miejscach strategicznych. Ja wolałabym sprawdzić co i jak, ale z drugiej strony to wymaga więcej czasu, a my nie mieliśmy go zbyt dużo (mimo częstych spotkań). Boję się, że między nami nie zagra i co ja wtedy zrobię? Poruszyliśmy nawet ten temat, ale skwitował go stwierdzeniem: "Nie martw się, Słonko. Zapewniam, że będziesz bardzo zadowolona". Well.. Dziś, gdy budziłam go rano, był kompletnie rozanielony. Bo ja się krzątałam po kuchni i robiłam Mu śniadanie (w ogóle wow!) a On na mnie patrzył... Kiedy kilka dni temu zapytałam go, na czym mu zależy w życiu, powiedział "Szybki seks pewnie mógłbym sobie zorganizować, ale mnie to nie interesuje. Ja chcę stabilizacji, chcę kochać i być kochanym". Mam takie hasło, którym zatrzymuję Jego nadmierną wylewność - "Wycieczka STOP :) ", a on wtedy pisze "I już awantura! :) ". Dużo się do siebie uśmiechamy i gadamy o wszystkim. Jak mi wlazł do łazienki gdy się malowałam to mnie przytulił przed lustrem i powiedział "Fajnie razem wyglądamy! No nie mów, że nie! :)"
Lubię Go. I strasznie się Go boję. Ostatnio tak bardzo mną zachwycony był Piotrek... :( :( :(