wtorek, 17 lipca 2012

17 lipca

MG było suuuuper!! Zdecydowałam, że jadę na koncert do Krakowa oraz Gdańska. Z Chru i Mart, która przypilnuje nieletniej pod moją nieobecność związaną z obowiązkami ! Ktoś tego (MG) musi doglądnąć na miejscu.. W sobotę, prócz mnie, na koncercie nie było nikogo z Agencji. Mój kierownik malował mieszkanie, a dyrektor mieszka w Radomiu.. well.. A, redaktora R. nie było. Nie wiem czego się spodziewałam..

Wczoraj poszłam do kina. Z premedytacją na film, który nie wymaga intelektualnego wysiłku. "Magic Mike" traktuje o striptizerach i jest pełen scen z rozbierającymi się facetami oraz tp.. Było zabawnie. Oczywiście do momentu gdy wyszłam po zakończonym seansie.. Szłam Chmielną do Nowego Światu na autobus, patrzyłam na ludzi. Czasami w człowieku / kobiecie budzą się siłą rzeczy utajone potrzeby.. Ech.. Znikąd pomocy..

Dziś P. wziął Małą do siebie na noc. Jest chłodno i mokro, ale zdecydowałam się pójść do HRCafe na koncert (darmowy) zespołu Plazmatikon. Wszystko mi jedno, byle nie siedzieć w domu z nosem na kwintę. Zaliczenie fajnego wydarzenia muzycznego to nic złego, ale trochę mi dziwnie z tym, że podświadomie mam nadzieję spotkać kogoś .. ciekawego.. Czuję się trochę tak jak wtedy gdy zaczynała się moja znajomość z P. W wakacje przed rozstaniem z M. byłam przez dwa miesiące sama w domu (M. po pracy jechał na letnisko, ja dojeżdżałam w weekendy). Codziennie czekałam na kontakt do P. , na jakiś sygnał, że może przyjechał, czeka na ulicy, może zadzwoni, może wejdzie do domu... Wtedy nic się nie wydarzyło.. P. był zajęty sobą i swoim małżeństwem.. Aż do chwili gdy rozstałam się z M. a w moim życiu pojawił się J. Może i mogłabym wrócić w jakiś sposób (chociażby cielesny) to znajomości z J., ale nie mam wątpliwości, iż sprawa miałaby rację bytu tylko i wyłącznie na poziomie sporadycznych spotkań i potrzeby "dziania się" czegokolwiek w tej sferze. A to już za dużo kosztowałoby i mnie i J., który sobie na to nie zasłużył.. Tak więc impas. 

Trzeba się zbierać, zakręcić loka, przypudrować nos, wcisnąć w spodnie.. 




sobota, 14 lipca 2012

14 lipca

Artysta G. rozliczył się wczoraj ze mną w formie 10% prowizji od załatwionych koncertów MG. Zapłacił również za wspólnie zjedzoną kolację. Konsumpcja odbyła się po spotkaniu w firmie K., która chce wydać jego płytę. W trakcie spotkania okazało się, że firma K. szuka wsparcia dla osoby zajmującej się PR i marketingiem. Około północy napisałam do nich mail, zgłaszając swoją kandydaturę.. Nigdy nie wiadomo..

Od dwóch dni próbuję - na razie bezskutecznie - zarezerwować wakacje w Chorwacji. Okazuje się, że na stronach z ofertami znajduje się mnóstwo nieaktualnych. Robi człowiek rezerwację, czeka na kontakt z doradcą celem potwierdzenia, a tu.. dupa.. P. (sam, bez pytania) obiecał wesprzeć budżet wyjazdowy. Tymczasem wizja wyjazdu jest mętna. Znalezienie czegoś w Europie poniżej 2tys. graniczy z cudem :(( W ciągu ostatnich trzech tygodni zbankrutowało trzech touroperatorów...

Chru obudziła się dziś podejrzanie ciepła. Innych objawów brak.. A ja mam iść na koncert MG. Ech...

czwartek, 12 lipca 2012

12 lipca

Dziwny to był dzień..
Po pierwsze: wczoraj odbyłam krótką rozmowę telefoniczną z panem redaktorem z radia, z którym to kilka tygodni temu jechałam pociągiem do Poznania. Kiedy się przedstawiałam powiedziałam "nie wiem czy mnie pamiętasz..." i tu nastąpiło przerwanie słowami "oczywiście, że pamiętam, naturalnie, jakże bym mógł nie pamiętać?!", po czym okazało się, że nie odpisał mi wtedy na sms bo był bardzo zabiegany... Ponieważ dzwoniłam w sprawie swojego znajomego nie chciałam zawracać R, głowy dłużej niż wymagał tego temat. Jeśli zaś chodzi o moje ewentualne "nadzieje" to znowu nic.. Najbardziej przeżywam chyba fakt, że nie zdarzyło mi się wcześniej, by tak sympatyczny, bezpośredni, fajnie płynący i wyraźnie sympatyzujący kontakt nie miał kompletnie żadnego ciągu dalszego.. Wyobraziłam sobie, że piszę do niego sms "Jesteś gejem, czy czyimś mężem?", a on mi odpisuje "Nie, po prostu nie lubię dzieci". Ups..
W nocy, oczywiście, śniłam, że byliśmy gdzieś w swoim towarzystwie i ja powiedziałam do niego - uwaga, teraz będzie taka wioska!! - stojąc na plaży, patrząc z ukrycia na deszcz padający na piasek "Fajnie byłoby mieć kogoś bliskiego z kim można by w takiej chwili zmoknąć". On (w tym śnie) popatrzył na mnie i zapytał "A ty nie masz?", pokiwałam przecząco głową. "Ja też nie mam", po czym - jakby z ulgą - podszedł i objął mnie ramieniem.. Następnie przypominam sobie taki kadr z tego kompromitującego gatunkowo snu, na którym stoimy przytuleni do siebie, a jemu wiatr mierzwi włosy.. Była również jakaś przebitka z bardzo udanym całowaniem się. No co za wioska, ja pieprzę! Jakbym się naoglądała "Dirty Dancing".. Niezwykle było mi dobrze w tym śnie. I czułam taką ogromną ulgę, że wreszcie wyjaśniliśmy sobie oboje nasze "statusy".
Tymczasem w realu, wujek google nic nie wie na temat życia prywatnego pana redaktora. Podobno R. wybiera się w sobotę na ten sam koncert, na którym będę ja. Zdradził mi ową wieść mój Artysta G. Zapytałam owego Artystę czy uważa, że R. jest gejem. Artysta zaśmiał się z powątpiewaniem. "W takim razie muszę być naprawdę kompletnie nieatrakcyjna". I tu już wystąpił wielki śmiech fejsbukowy Artysty, bez jakiegokolwiek wspierającego komentarza. Natomiast w sobotę na ww występach artystycznych będę ja i ... Chru. Moja przyjaciółka A. (również wybierająca się na koncert) zaoferowała się zająć Małą gdybyśmy chcieli z R. pogadać, ale.. Myślę, że tam się po prostu nic nie zadzieje... "I nie stanie się nic aż do końca".. Na pewno jest zadufanym w sobie, pokręconym, neurotycznym dupkiem.. fcuk.

Oczywiście ten cały sen wprawił mnie od samego rana w dziwny nastrój.. Jakiś taki chujowo-melancholijny.

O 12.00 przyjechał P. i ruszyliśmy w podróż do Łodzi. Wieczorem minęło 9 lat od kiedy nie żyje moja mama. Poszliśmy na cmentarz z tatą, bratem i jego synkiem. Stałam nad grobem jak wryta, próbując nie przypominać sobie dokładnego przebiegu wydarzeń tamtej soboty.. Zrobiłam Chru kilka fotografii. P. zrobił mi, bratu i siostrze kilka wspólnych zdjęć.. Wróciliśmy do Warszawy niespełna godzinę temu. Cud jakiś, ale Mała kontynuuje rozpoczęty w samochodzie sen. P. pojechał do siebie. Ja siedzę i piszę.

Dziwny to był dzień..