poniedziałek, 29 kwietnia 2013

29 kwietnia

No więc na świecie niezmiennie panuje tendencja robienia mnie w (c)huja!

Nie mogę powiedzieć, żebym się tego spodziewała. Wręcz przeciwnie, czekałam z pewną ufnością na rozwój wypadków. Prewencyjną podejrzliwość dusząc w zarodku, ucząc się cierpliwości..

Przez ostatni miesiąc mieliśmy kontakt CODZIENNIE. Nawet mecz, w którym Lewandowski strzelił 4 bramki przeżywaliśmy razem, po dwóch stronach komputera, komentując i ciesząc się! Byliśmy umówieni na jutrzejszy (wreszcie mój wolny!) wieczór (oglądanie rewanżu, wino, może ITD), mieliśmy iść razem na koncert w przyszły piątek...

W sobotę i niedzielę nie odpisał na cztery moje smsy. Widziałam go już : ciężko chorego w szpitalu / na wyjeździe bez telefonu / zablokowanego przez operatora. Dziś napisałam na FB "Czy coś się stało?". Około 14.00 odezwał się sms-em. Po wymianie dwóch kolejnych okazało się, że "rzeczywiście, poznałem kogoś". Nie zdążyłam jeszcze nawet odpisać gdy zmienił status na FB na "w związku z użytkownikiem Peggy Brown"! Wysłałam więc: "Jezu... "poznałem kogoś"? Przecież Wy już jesteście "w związku". Przepraszam... Życzę wszystkiego dobrego."

Niech mi ktoś powie KIEDY TO SIĘ STAŁO???!!! Równolegle? Było od zawsze tylko jeszcze nie wiedział, a w weekend się dowiedział?? Jak grom z jasnego nieba??

To nie tak, że szukam odpowiedzi na powyższe pytania. Po prostu NIC NIE ROZUMIEM!

Wieczorem usunęłam go ze znajomych. Zauważył od razu: "Dziwne rozwiązanie, ale ok. Trudno". Odpisałam "Bardzo proszę żebyś akurat Ty nie mówił o "dziwnych rozwiązaniach". Pozdrawiam".

Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

:( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :(:( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :(:( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :(:( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :(

Mam bardzo dojmujące wrażenie, że fajna, kumpelska relacja, w skład której mogłyby wejść również czułość, intymność i bezpieczeństwo jest NIEMOŻLIWA.

Jestem w dupie. Proszę mnie nie szukać...

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

22 kwietnia

No niby czekałam na jakiś wyraźniejszy gest ze strony Nowego, a gdy wykonał to tak konkretny, że rozmyślam już pół dnia..
W wolnym tłumaczeniu : zaproponował konsumpcję znajomości.
Okoliczności miałyby być dość nietypowe, ale to akurat jest całkiem fajne / narwane / odważne. Nawet bardzo. Zażartowałam, oczywiście, że od cmoknięcia w policzek ekspresowo przechodzimy do potencjalnego kontaktu bezpośredniego..Odżartował nie nawiązując..
Jak na razie nie mam mu niczego "za złe". Jest w porządku..
Ale..
Może rozbudzanie namiętności drobnymi i coraz poważniejszymi gestami to przeżytek w świecie "ludzi dorosłych"...? Skoro się lubimy i podobamy sobie nawzajem to chodźmy do łóżka, niekoniecznie okazując wcześniej za wiele czułości..?
Ale to bez sensu przecież.. Po co ujmować sobie tyle przyjemności?
Może dla bezpieczeństwa? Bo okazywanie czułości to już dużo więcej niż minimum..
I teraz ja, jak ta pipka, zastanawiam się co zrobić.
Chyba po prostu - po raz kolejny - boję się porażki.
Epickiej niekompatybilności. Rozczarowania nim i sobą..
A wydawałoby się...

sobota, 20 kwietnia 2013

20 kwietnia PS

Właśnie przejrzałam bloga i zauważyłam, że jednak nie pisałam wcześniej o Czyimś Mężu.. No więc wklejam mail do G. sprzed kilku miesięcy..


"Występuje dość specyficzna sytuacja między mną a czyimś mężem...

Po 1. Kilka tygodni temu byłam na urodzinach koleżanki. Na imprezie był również P., mąż D. (ona została w domu, bo znowu jej coś dolegało). My się z P. świetnie czujemy w swoim towarzystwie, a jak już wypijemy to heloooł.. No więc siedzieliśmy i gadaliśmy. Ja mu trochę opowiadałam o tych moich randkach (byłam na etapie Króla Bródna) on o zmianach w swoim życiu. Generalnie jesteśmy szczerzy i otwarci. Wiadomo, że jak jest alko to w ogóle się języki rozwiązują.. To chyba nie jest najlepszy na świecie czas w ich małżeństwie.. well.. bywa.. Powiedział mi kilka miłych rzeczy, oczywiście wszystko w granicach kumpelskiego wsparcia.. ale kilka razy atmosfera gęstniała, a on gapił się na moją kieckę..

Po 2. Wczoraj byliśmy na tych Dżentelmenach. Zabrałam się z Państwem jedną taksówką. Na imprezie pełno ludzi, znowu alko, znowu nastrój jowialny.. Znowu jakieś rozmowy lekko pół-śmieszne, ja mam ostatnio nastroje pościelowe, więc wszystko mi się kojarzy... I znowu takie delikatne podchody z jego strony.. tzn, oczywiście znowu w granicach przyzwoitości, chociaż każda z nas ma intuicję i naprawdę gęstniała atmosfera.. Trzy razy mocno uszczypnął mnie w przedramię.. Zaczął mnie trochę "kołczować", czyli doradzać i dodał "znowu trzeba się na jakimś śniadaniu spotkać" (tak było gdy gadaliśmy w maju o Snowmanie). Śmichy chichy, ju noł łot aj min.. Wracaliśmy w trójkę taksówką. Ja byłam strasznie głodna i miałam ochotę na kebab. P. podchwycił. D. była przeciw. Nawet chyba próbował ją przekonać, ale ona nie chciała.. Położyłam się do łóżka z takim dziwnym uczuciem.. no, ale luz

po 3. Dzisiaj napisał do mnie na FB. Atmosfera z wczoraj kontynuowana była, a i owszem. Wszystko to w cudzysłowie żartów, niedopowiedzeń.. wiesz, ja potrafię polecieć, a z nim zawsze miałam przelot , tylko nie tak niuansowy w stronę, o której tu myślę. Podsumowując - wszystko pół żartem pół serio, niby nie ma się do czego doczepić, ale.. Oczywiście napisałam mu kilka razy, że powinnam przestać być taka szczera i wylewna i że jak tak dalej pójdzie to... On oczywiście stwierdził, że nie powinnam i żeby dokończyła "to co...?", napisałam że jest gamoniem , on odpisał, że mu się to podoba..  itd itp. A jak skończyliśmy "rozmawiać" to wrzucił na walla pościelową piosenkę Johnny'ego Legenda..

Tu się nic nie zadzieje bo sytuacja jest jasna. D. to moja bliska koleżanka, są małżeństwem itd. Nigdy nie zrobiłam nikomu aż takiego świństwa i pewnie nie zrobię. P. też ją kocha, to jasne. Zresztą - mówię o pewnym nastroju, który się stworzył, nie o działaniach.

Ale powiem Ci - P. zawsze mi się podobał (on mi też zawsze w żartach powtarzał, że gdyby nie D. to byłabym ja ;-) i w myślach mogę sobie bez trudu wyobrazić, że idę z nim do łóżka, na stół, krzesło, fotel, gdziekolwiek.. oraz po wypaleniu skręta jak najbardziej...

Nie myśl o mnie źle :( W zasadzie o nim też nie. To dobry człowiek.

Musiałam to po prostu z siebie wyrzucić. Jutro ani On , ani ja nie będziemy do tego wracać. I tyle.

S.Karenina, tylko odwrotnie..."


No więc tak to wygląda(ło)

20 kwietnia

Czuję, jakbym pisała z trochę innej planety.
Jest ciepło.. a nawet gdy jest zimno to i tak jest ciepło.
Ludzie wychodzą na ulice, życie jest na odległość wyciągniętej ręki. Pachnie kawą i chlebem..
Umyłam okna, założyłam sukienkę, kupiłam "skórzaną" kurtkę i różową szminkę..

We własne urodziny byłam na koncercie Jessie Ware, a potem na imprezie z ludźmi z redakcji i nie tylko. Jestem złą kobietą posiadającą nieczyste myśli i - poniekąd - uczynki w stosunku do męża koleżanki. Pisałam tu już o nim. Nie wiem co mu jest, ale powiedzieć, że szuka wrażeń to jak nic nie powiedzieć.. Obawiam się również, że chyba się całowaliśmy, tzn. on pocałował mnie, a ja nie zaprotestowałam. To było nad ranem, u mnie w domu, gdzie wylądowaliśmy w kilka osób (dodam, iż szanowna żona zwinęła się dużo wcześniej). To się stało w kuchni, zanim weszła reszta...
Tydzień temu powtórzyliśmy imprezę, ale D. nie wychodziła, a ja zachowywałam się na maksa przyzwoicie, żeby jej w żaden sposób nie urazić.. Widziałam jakie wrażenie zrobiło na nim to, jak wyglądałam.. Kuźwa..
Unikam go jak ognia, co czasami bywa trudne bo on niezapowiedzianie wpada do redakcji i wita się ze mną robiąc głupie miny.. Rozmawialiśmy kilka razy na FB. Tu naprawdę nie ma miejsca na wątpliwości - żarty żarty żarty, a wszystko sprowadza się do : raz się żyje, róbmy to, na co mamy ochotę, wszystko zostaje między nami.. Napisałam mu - że wtedy przesadziłam i nie zamierzam być aż tak bezpośrednia w stosunku do nie swojego chłopaka, bo hedonizm hedonizmem, ale anarchia w tym przypadku jest niedopuszczalna. Odpisał "I tak cię lubię :) Po prostu nie spinaj się tak". Szczerze? Gdyby nie wiadome i najważniejsze okoliczności, już bym go przeleciała i to nie jeden raz lecz wiele. W tej sytuacji, muszę się trzymać na maksymalny dystans.

Tymczasem zaczęłam się z kimś.. no nie wiem.. spotykać, kontaktować..nawiązywać jakaś znajomość.. strach to nazwać, żeby nie skończyło się jutro.. W sumie trwa to już.. z półtora miesiąca, dwa miesiące..?Wcześniej kontaktowaliśmy się od czasu do czasu na Antypatii, potem smsowo.. Mieliśmy falstart w postaci poniekąd umówionego spotkania, którego on nie potwierdził i trochę się obraziłam. Ale mi - jak wiadomo - szybko mija, więc jego konsekwentne zaczepianie mnie przyniosło taki rezultat, że jednak się spotkaliśmy. 1 raz - spontaniczny spacer po Mokotowie. 2 raz - kino w poniedziałek przed południem. 3 raz - mecz Real - PSG w Multikinie. 4 raz - debata o przyszłości prasy tradycyjnej w dobie mediów elektronicznych. Jesteśmy też znajomymi na FB. Jedyny kontakt cielesny to całus w policzek na powitanie i pożegnanie i jakieś żartobliwe kuksańce.. Wczoraj po raz pierwszy poszliśmy w smsach w stronę literatury dla dorosłych, ale oboje pisaliśmy w trzeciej osobie, więc nie do końca odnosiłabym to do nas bezpośrednio..
W sumie jest pierwszym facetem (oprócz Kuby, rzecz jasna), który mi się podoba. Wyższy ode mnie, szczupły (ale nie chudy), trenował piłkę nożną i koszykówkę, ma lekko kręcone ciemno-blond włosy, nosi je spięte w kitkę, ale widziałam inne zdjęcia.. Prócz tego ma 32 lata, studiuje fotografię, mieszka pod Warszawą. Nie jest jakiś hiper błyskotliwy, jednakowoż daje radę, lubi Gwiezdne Wojny i - co bardzo ważne - nasze gusta muzyczne posiadają spory obszar wspólny. Pierwszy raz mam do czynienia z kimś z tego samego znaku, owszem - jest baranem, ale na razie to zaleta.. zobaczymy jak długo.. Ostatnio kupił bilet na koncert Apparat/Tricky i namawia mnie żebym zrobiła to samo i poszła z nim. Dodam, że impreza w połowie maja, więc niby planuje lub po prostu spontanicznie zakłada, że chce.
Są jednak dwa "ale". Ma głęboko estetykę stroju (za każdym razem wygląda jakby zaraz ruszał w pieszą wędrówkę po górach) i nie używa perfum. O ile pierwsze może ewoluować w miarę nadchodzenia cieplejszych dni, o tyle wolałabym żeby drugie nie eskalowało... Dramatu nie ma, ale.. Jezuuu... Może uda mi się wymyślić jakiś sprytny fortel i to zmienić. O ile będę miała szansę/chęć i on równiez.. No nic - jak chyba ze wszystkim - poczekamy, zobaczymy. Głupio, że o tym piszę, ale gdzieś się muszę uzewnętrznić..

Klamrą spinającą dwie powyższe historie jest Free Form Festival, 10 maja i koncert Apparat/Tricky, na który prawdopodobnie wybiorą się trzy osoby, czyli ja, On1 (bez żony, gdyż ona nie chadza) i On2 (ma bilet). Najbardziej chciałabym, żeby On2 był do tego czasu "moim Onym2" i wtedy On1 może się ze mną tylko przywitać..

Co ma być to będzie. Mogłoby coś dobrego...

wtorek, 2 kwietnia 2013

2 kwietnia

Kraina śniegu, lodu i przejmującego chłodu. Początek kwietnia pod nieokreśloną szerokością geograficzną. Hejtuję myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem wzbudzania w sobie cieplejszych uczuć..

A uczucia moje są złe. Są plugawe i bolesne.

Wzięłam udział w wyjątkowo przykrym i dziwnym pogrzebie..
Pożądam męża bliźniej swojej..
Pozwoliłam się (prawie) zgwałcić..
Nie umiem cieszyć się z faktu spędzenia świąt w rodzinnym domu..
Chciałabym żeby mnie wszyscy zostawili samą i w spokoju..