niedziela, 28 grudnia 2014

"Urzekła mnie twoja historia cz.2"

Odprowadził ją pod drzwi pokoju, obiecał wrócić za chwilę.

W zasadzie to nawet nie biła się z myślami. Niczego nie planowała, a z powodu rozciętej głowy naprawdę bała się zostać sama. Przebrała się w koszulę nocną. Kompletnie nie przypominała stroju "kolegi z wojska", raczej halkę Madonny z teledysku do "I Want You". No trudno.. Zapukał po kilku minutach.

Wyłączyła światło i weszła pod kołdrę. Usiadł na łóżku i ponownie przyłożył jej zimny kompres z ręcznika. Przymknęła oczy, ale rozmawiali. Trochę zgrywała twardzielkę, która dobrze sobie radzi. On trochę zgrywał pielęgniarza, a trochę zaczął ją gładzić po włosach. W pewnym momencie zapytał "Taka fajna z Ciebie dziewczyna... Czemu jesteś sama..?". Well.. Kwadrans później pocałował ją po raz pierwszy. Minął kolejny kwadrans i położył się obok niej. To była długa noc. Oczywiście próbował sięgnąć po więcej, ale skutecznie go powstrzymywała. Dużo się śmiali i całowali. Za cholerę nie mogła sobie przypomnieć, by którykolwiek mężczyzna tak czule i bez przerwy ją przytulał. Zasnęli na godzinę. Budziła się z przejęcia - pracą i tym, że ktoś nieoczekiwany leży obok niej.

Świtało gdy zadzwonił alarm w jego telefonie. Przestawiał go trzy razy, żeby "naładować akumulatory" znów szczelnie się do niej przytulając. Na poduszce odkryli ślady krwi. Na szczęście rana na głowie lekko się zabliźniła. "Lecę do siebie wziąć prysznic, żeby Agnieszka (nadgorliwa szefowa) nie wyczuła twoich perfum.... Widzimy się niedługo" powiedział i uśmiechnął się.

Miała może pięć minut by pomyśleć o tym, co się wydarzyło. Ciepła woda zmyła ślady wczorajszych kataklizmów. Bardzo ostrożnie wysuszyła włosy. Założyła na siebie wszystko, co - z nadzieją na ciepłą majówkę - zabrała z domu, ale już wiedziała, że zmarznie. Nieważne. Najważniejsza jest mobilizacja. Wdech..

Dotarła na rynek. Zobaczyła go rozmawiającego z kierownikiem planu, który wczoraj zarządzał "akcją ratunkową". Zauważyli ją. Skinęli głowami na powitanie, ona również. Ruszyli w jej stronę. Oczywiście to, co wydarzyło się w nocy miało pozostać kompletną tajemnicą. "Jak spałaś? Jak głowa? Boli?" zapytał. Poprosiła Łukasza by wszedł z nią do zaimprowizowanej poczekalni i obejrzał rozcięcie. Uspokoił ją. "Będzie dobrze!" uśmiechnęła się. Ruszyli do swoich zadań.

Mniej więcej cztery godziny później, totalnie zmarznięta, ze ściśniętym od stresu i głodu żołądkiem, wróciła do hotelu. Wzięła gorący prysznic i weszła pod kołdrę. Adrenalina nie pozwoliła zasnąć. Wstała i ubrała się, mając w perspektywie kolejne obowiązki. "Gdzie jesteś? Co robisz?". Kolejne smsy dały wszelkie powody by sądzić, że jest zachwycony tym, co się wydarzyło. Wkrótce przyszedł. Porozmawiali chwilę o sprawach zawodowych i umówili na później. Wyglądało na to, że nie ma zamiaru z niej rezygnować.

Wieczorem - za jej namową - postanowili wyjść na miasto. Znała kilka miejsc, więc została przewodnikiem. Znów trzech facetów i ona jedna. Mała (kilka miesięcy temu) knajpka na Kazimierzu okazała się powiększyć. Siedzieli i czekali na realizację zamówienia, a ona ciągle czuła jego zapach.. Gdy szczęśliwie najedzeni wyszli na zewnątrz zaczął siąpić deszcz. Dwaj koledzy uznali, że niezbędna będzie regeneracja w hotelu. Niedoszły morderca i niedoszła ofiara postanowili pójść jeszcze na wiśniówkę.

Weszli do Alchemii. Powiedziała, że to właśnie tutaj Editors kręcili teledysk do "You Don't Know Love". Przytłumione światła, mnóstwo ludzi. Onirycznie. Stanęli przy barze i zamówili po kieliszku. I następnym. I następnym. Rozmawiali tak, jakby chcieli sobie wszystko opowiedzieć. O rodzicach, o niespełnionych nadziejach, ambicjach, o wątpliwościach.. I znów dużo się śmiali. Szumiało jej w głowie. Jemu też. Przeczuwała, że tym razem nie będzie go powstrzymywać, ale w dalszym ciągu niczego nie planowała. Zaczęli się całować już na hotelowym korytarzu, w drodze do jego pokoju. Zaczął ją rozbierać tuż po zamknięciu drzwi. Tak, chciała go bardzo, ale kilka razy świadomie włączyła pauzę. Po godzinie rozmów i czynów lekko lubieżnych ubrała się i powiedziała. "Wracam do siebie. Jeśli chcesz, przyjdź". Przyszedł.
Bzykali się tak, jak rozmawiali w Alchemii, ale oboje byli dość wstawieni i mocno zmęczeni.. W pewnym momencie się ocknęła. On sekundę po niej. Wyglądało na to, że usnęli w trakcie! :-) Przykryli się kołdrą, mocno przytulili i.. od razu zasnęli. Zaczynało świtać.

Znów sygnał alarmu w zegarku, znów odwlekanie rozstania. Znów stres, bo za chwilę program. Znów nikt nie może się dowiedzieć. Znów zimno i ściśnięty żołądek. Tylko tym razem, zaraz po emisji pakowanie, zbiórka pod hotelem, a potem.. powrót do rzeczywistości.. Strasznie namotał i w busie zajęli miejsca obok siebie. Całą drogę wymieniali smsy. Gdy wysiadał na przystanku autobusowym pomyślała "Hmm.. nie spodziewałam się, ale ok.. było, minęło. Taki tam romans na służbie. A teraz ogarnij się!". Pożegnał się, podobnie jak z resztą ekipy, koleżeńskim uściskiem.

Wracał do żony i dwójki dorastających dzieciaków.

Kilka minut później dostała kolejnego smsa.

tbc

piątek, 26 grudnia 2014

"Urzekła mnie twoja historia cz.1"

Widziała go kilka razy wcześniej. Zawsze w dużych odstępach czasu. Mimo niekwestionowanej dorosłości miał w sobie coś chłopięcego. Może to sprawiało, że zawsze robił na niej wrażenie..? Ona czuła się zupełnie byle jaka i niewarta uwagi. To było co najmniej sześć lat temu.

Do majowego wyjazdu do Krakowa przygotowywała się wyłącznie zawodowo. Dawno nie czuła takiego stresu. Czy wszystko się uda? Czy czegoś nie zawali? Czy na pewno o wszystkim pamiętała? Praca, praca, praca. Najważniejsze to dać radę - w obcym miejscu, z (częściowo) obcą ekipą.

Około 6 rano dotarła na miejsce zbiórki. Bus, dwie osoby już w środku, kolejne do zabrania po drodze. Zajęła miejsce obok kierowcy. Niektórzy zaspani, wszyscy lekko zmobilizowani. Wsiadł kwadrans później. Z poduszką. Z rozbrajającą szczerością przyznał się do kilku kieliszków wina za dużo poprzedniego wieczoru. Ruszyli. Za każdym razem gdy chciała wziąć udział w rozmowie i odwracała głowę, trafiała na niego. Po prostu.

Postój na śniadanie w McDonaldzie. Atmosfera męskich dowcipów. Jako "kolega z wojska" znała ją doskonale. Wybierali razem co zjedzą. Zażartował swobodnie. Odpowiedziała z podtekstem. Nie pierwszy raz i nie ostatni w życiu. Uśmiechnął się, chyba trochę zaskoczony. Odtąd zaczął się do niej uśmiechać coraz częściej.

Około południa dojechali na miejsce. Do próby jeszcze godzina. Cała ekipa uznała, że musi pójść na obiad zanim wszystko się zacznie. Nigdy nie była dobra w dołączaniu do grup, ale tym razem to grupa uznała, że koniecznie musi dołączyć. Przystała. W trakcie obiadu wyjaśniło się, że jest singielką. Zaczął w nią rzucać papierowymi serwetkami. Uśmiała się. Jak "kolega z wojska". Jak zwykle. Okazało się, że ona i kilku innych chłopaków z ekipy (w tym on) śpią w tym samym hotelu. Oczywiście całą czwórką umówili się później na piwo.

Tymczasem próba, walka z pogodą, ustawianie sceny, kamer, świateł. Ostateczny scenariusz. Lista gości. Kilkadziesiąt rozmów telefonicznych. Nadgorliwa szefowa. Niedziałający internet. Zawieszający się outlook. Zmiany, zmiany, zmiany. Dać radę! Kolejny telefon z numeru, którego nie kojarzyła. "No..gdzie jesteś? Kiedy pijemy to piwo?". Yyyy... Ale co? Ale kto? Wreszcie skojarzyła. "Mam jeszcze sporo roboty. Odezwę się gdy skończę, ok?". Zadzwoniła godzinę później. Byli w trójkę, piętro wyżej. Tego jej było trzeba - odetchnąć po ciężkim dniu i przed kolejnym niełatwym. Na chwilę się wyłączyć.

Czekali, w bardzo dobrych nastrojach. Wzięła małą butelkę i upiła łyk. Nie przepadała za piwem, ale przecież nie miała zamiaru się upić. Nazajutrz wstawała o piątej rano.  Gadali o wszystkim i niczym, wciąż się śmiejąc. Mimochodem znalazła się w centrum uwagi i czuła z tym wyjątkowo. Zaskoczona zauważyła również, że jest...podrywana..? Jako właściciel telefonu z przenośnymi głośnikami był tego wieczoru DJ'em. Puszczał samo starocie, więc dworowała z niego na potęgę. Kilka razy przejęła sprzęt, ku uciesze reszty kolegów. Zaczęli tańczyć. W pewnym momencie chwycił ją i przerzucił sobie przez ramię. Bardzo śmieszne. Koledzy natychmiast kazali mu przestać. "Ok, ok, już ją odkładam". Wolne łóżko, szafka nocna, ostry brzeg. Zanim się zorientowała uderzyła głową. "Ja pierdolę! Coś ty zrobił, debilu!!??". Poczuła się słabo, ale nie zemdlała. "Kurwa..krew. Rozciąłeś jej głowę! Trzeba ją zabrać do szpitala!!". Już się nie śmiał. "Jezu... co ja zrobiłem...? Kurwa, żarty.. żeby to szlag trafił! Strasznie Cię przepraszam! Jezu, jaki ze mnie debil! Powiedz coś..".  Leżała na boku, lekko odurzona, ale przytomna. "Poczekajcie, moment. Do jakiego szpitala? Przecież jutro rano mamy program. Obejrzyjcie mi tę głowę". Któryś przyniósł ręcznik zmoczony w lodowatej wodzie. "No jest rozcięcie. Dobra, trzeba to jakoś zdezynfekować". Usiadła. Kierownik planu, który zawsze wie co robić, usiadł naprzeciwko niej. Za nią usiadł winowajca. "Siedź, kurwa i przykładaj jej ten mokry ręcznik! My z Bokserem idziemy do recepcji, może mają apteczkę. Zaraz wracamy".

Zostali sami. Siedział za nią, bardzo blisko. Przepraszał, ale ona zaczęła się po prostu śmiać. Żyła, no i był jakiś plan ratowania sytuacji, więc po co dramatyzować? Też zaczął się śmiać. "Kurwa.. dziewczyno.. zrobię wszystko co chcesz.. No nie wiem.. jakoś ci to zrekompensuję". Taaaa... Ups. Dzwoni nadgorliwa szefowa. Gdzie są? Co robią? "Może pójdziemy razem się czegoś napić?". No cóż.. raczej nie. Bo my tu.. hmm... już coś tam wypiliśmy z chłopakami i niedługo idziemy spać.. Gdyby się dowiedziała, wszyscy byliby w kłopocie, ale poszkodowana najbardziej.. "OK. Róbcie co chcecie, w końcu jesteście dorośli".  Ufff... Ponownie zmoczył ręcznik i wrócili na łóżko. Znów usiadł za nią. Nagle pocałował ją w szyję. Po chwili otworzyły się drzwi. "Nie ma apteczki. Bokser poszedł do monopolowego po spirytus". Cała ta sytuacja była tak absurdalnie niespodziewana i niewiarygodnie śmieszna, że naprawdę trudno było ją przyjąć do wiadomości.. Za chwilę siedziała miedzy dwoma facetami, opierając łokcie na kolanach jednego, podtrzymywana od tyłu przez drugiego, a trzeci lał jej po kropli na ranę...gorzką żołądkową. Aby zminimalizować niedogodności kazali jej równocześnie pić nabytą w tym celu wiśniówkę..

Akcja ratunkowa trwała w najlepsze, nagle telefon. Goście programu, którzy dość późno dotarli do miasta, nie mają zarezerwowanych noclegów. Żaden z oczekiwanej siódemki! Oszołomiona wypadkiem, wiśniówką i faktem, że produkcja dała dupy wykonała kolejnych kilkanaście telefonów. Kiedy ostatni gość został ulokowany powiedziała "Słuchajcie, ja idę spać. A Ty, mój drogi, idziesz ze mną. Boję się zostać na noc sama. Trudno, będziesz siedział do rana w fotelu i sprawdzał czy się nie wykrwawiam. Taka kara".

Poszedł.

tbc

27 grudnia

To chyba już jakieś sto lat od wpisu pt. "dawno nie pisałam".

Jeszcze w trakcie romansu z Panem Przecinkiem, aby zająć głowę kimś innym, zaczęłam się spotykać z K. Bardzo chciałam dać mu i sobie szansę, choć od pierwszego spotkania czułam, że raczej nie pójdzie łatwo.
Po raz pierwszy poszliśmy do łóżka gdy przestał w nim bywać Pan Przecinek. Było zaskakująco dobrze, jednak (po krótkiej analizie uznałam, iż) wynikało to bardziej z dopasowania anatomicznego niż zmysłowego. Jak bardzo może nie być chemii między dwojgiem ludzi, którzy spędzają ze sobą więcej czasu niż z kimkolwiek przedtem...! Uczciwość nakazuje dodać, że to ja nie wyczuwałam absolutnie żadnej chemii. Jemu się wydawało inaczej. Na szczęście systematycznie prowadziliśmy rozmowy typu "update" relacji. Wiedział na bieżąco jak jest. Ja wiedziałam, że się zakochał..
Na początku myślałam, że to Pan Przecinek siedzi mi za głęboko w głowie. Potem, że boję się wejść w poważniejszą relację. Następnie zaczęła mnie męczyć obecność K. i ciągłe zastanawianie się czy powinnam z nim być. Później, mimo najszczerszych chęci, wkurzał mnie już jego (niezmienny od pierwszej wizyty) sposób siedzenia na mojej kanapie, dziwny grymas twarzy, śmiech, fakt, że gubi się w sklepie budowlanym i w kuchni.. Znów - choć postawę w stosunku do mnie miał życzliwą i pomocną - to ja czułam się bardziej... facetem. Aż dotarło do mnie, że jeśli na niego postawię to znowu będzie kompromis. Znowu ktoś wybierze mnie, a nie ja jego - świadomie, z chęcią, radością. Znów "przyjdzie głupi co cię kupi". NIE. NIE. NIE. Albo będę z kimś, kto choć trochę zbliża się do Pana Właściwego, albo sama. Choćby za cenę regularnych orgazmów..
Kolejna trudna rozmowa. Złość, żal.. potem jakby łzy. A we mnie przekonanie, że tak trzeba.
Odetchnęłam z ulgą. Wielkie uffffff.... Po 4 miesiącach..

Tak często się nad wszystkim zastanawiam i dochodzę do - jak na mnie - całkiem zaskakujących wniosków. Np. takich, że raczej (szala się przeważa) nie chcę być z kimś w tzw. normalnym związku. Za dużo to wszystko kosztuje. Za dużo znaków zapytania. Za dużo wątpliwości. Za dużo strachu o jutro i dalszą przyszłość.