niedziela, 1 lutego 2015

1 lutego

To może jakiś apdejt życiowy..?

Mój drogi A. z Poznania wciąż obecny jest na orbicie. Chyba minął nam rok :-) Wciąż męczy go uwikłanie z Katarzyną, która raz na kilka miesięcy przyjeżdża, daje się wybzykać, ugotować obiad, na koncert pójść, a potem znika i jest korespondencyjnie zaangażowana, lecz z poziomu Zamościa, w którym zamieszkuje. Pary z nim i związku tworzyć nie planuje. A.raz udaje, że mu nie zależy, a innym razem popada w przygnębienie i dezorientację. Na swój sposób go kocham..jak uzasadniającego się brata. Oczywiście odwiedziłam go raz jeszcze, znowu spaliśmy razem i się dobierał, ale spacyfikowałam. Czułam, że to rozsądne. Pół roku temu. Wczoraj mi napisał "Masz aksamitną skórę i fajny tyłek, siostro. Oby to się nie skończyło kazirodztwem". Odpisałam, że w moim przypadku wszystko jest możliwe :-) Próbował poprawić mi nastrój. Cenię sobie tę relację bezwzględnie.

Kilka miesięcy temu dokonałam rewolucji na kuchni. Wywalone zostały wszystkie rude szafki z płyty paździerzowej, stara kuchenka. panele, płytki. Remont trudno uznać za zakończony, ale jest niewiarygodnie inaczej niż wcześniej!

Od września pracuję w nowym systemie. To już nie "weekend", ale po prostu program. Robię wszystko. Nauczyłam się pisać scenariusz i jestem podwydawcą, więc bywam także w reżyserce. Oczywiście nie wiąże się to z podwyżką. Układ sił również się zmienił. Mamy trzyosobowe zespoły. Z D. nie mam żadnego kontaktu. Z nowymi koleżankami się nie zaprzyjaźniam. To bezpieczniejsze i nie odbija się czkawką. Co 7 tygodni mam 4 dni wolnego, ale na przykład od jutra pracuję dwa tygodnie bez przerwy. Nie narzekam, doceniam pozytywne strony tej sytuacji.

W grudniu okazało się, że Mart jest w ciąży. Najpierw wpadłam w osłupienie i małą histerię. Nawet psycholożka była zaskoczona moją emo-reakcją. Well.. Czy ja naprawdę muszę to komuś tłumaczyć..? Po tygodniu od otrzymania wiadomości przeszłam na tryb wspierania i wysłuchiwania wszystkiego, co Mart zechce mi opowiedzieć. Jeśli się uda, chcę być przy porodzie. Jeszcze nie wiem czy w powoli rosnącym brzuchu dziewiętnastoletniej siostry rośnie On czy Ona.. W tej chwili najbardziej zależy mi na zdrowiu mamy i dziecka, a na razie raczej go brakuje.

Od końca października Chru chodzi do państwowego przedszkola. To efekt jednej ze stoczonych przeze mnie z P. batalii. Małość z blond włosami do pasa rozwija się pięknie, śpiewa, tańczy. Wspaniały z niej mały uczeń!

Mił ma pierwszą poważną dziewczynę. Niestety, w ubiegłym tygodniu dowiedziałam się od niego, że Monika ma - od jakiegoś czasu - zdiagnozowaną depresję. To by tłumaczyło jej totalną małomówność i oszczędność w uśmiechu. Zmartwiłam się. Pomyślałam, że pierwsza taka relacja  w życiu może być dla niego tym bardziej trudna. Nie chcę by wikłał się w układ, w którym jej stan jest ważniejszy niż on. Jej potrzeby są na pierwszym planie. Z drugiej strony doradziłam mu żeby jednak poczytał o tym, czym jest depresja. Inaczej będzie jeszcze bardziej zdezorientowany.. Chociaż generalnie nie jest źle. Mił zdaje się być w skowronkach..a przynajmniej większość czasu..

Tymczasem tyle..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz