Dziwny to był dzień..
Po pierwsze: wczoraj odbyłam krótką rozmowę telefoniczną z panem redaktorem z radia, z którym to kilka tygodni temu jechałam pociągiem do Poznania. Kiedy się przedstawiałam powiedziałam "nie wiem czy mnie pamiętasz..." i tu nastąpiło przerwanie słowami "oczywiście, że pamiętam, naturalnie, jakże bym mógł nie pamiętać?!", po czym okazało się, że nie odpisał mi wtedy na sms bo był bardzo zabiegany... Ponieważ dzwoniłam w sprawie swojego znajomego nie chciałam zawracać R, głowy dłużej niż wymagał tego temat. Jeśli zaś chodzi o moje ewentualne "nadzieje" to znowu nic.. Najbardziej przeżywam chyba fakt, że nie zdarzyło mi się wcześniej, by tak sympatyczny, bezpośredni, fajnie płynący i wyraźnie sympatyzujący kontakt nie miał kompletnie żadnego ciągu dalszego.. Wyobraziłam sobie, że piszę do niego sms "Jesteś gejem, czy czyimś mężem?", a on mi odpisuje "Nie, po prostu nie lubię dzieci". Ups..
W nocy, oczywiście, śniłam, że byliśmy gdzieś w swoim towarzystwie i ja powiedziałam do niego - uwaga, teraz będzie taka wioska!! - stojąc na plaży, patrząc z ukrycia na deszcz padający na piasek "Fajnie byłoby mieć kogoś bliskiego z kim można by w takiej chwili zmoknąć". On (w tym śnie) popatrzył na mnie i zapytał "A ty nie masz?", pokiwałam przecząco głową. "Ja też nie mam", po czym - jakby z ulgą - podszedł i objął mnie ramieniem.. Następnie przypominam sobie taki kadr z tego kompromitującego gatunkowo snu, na którym stoimy przytuleni do siebie, a jemu wiatr mierzwi włosy.. Była również jakaś przebitka z bardzo udanym całowaniem się. No co za wioska, ja pieprzę! Jakbym się naoglądała "Dirty Dancing".. Niezwykle było mi dobrze w tym śnie. I czułam taką ogromną ulgę, że wreszcie wyjaśniliśmy sobie oboje nasze "statusy".
Tymczasem w realu, wujek google nic nie wie na temat życia prywatnego pana redaktora. Podobno R. wybiera się w sobotę na ten sam koncert, na którym będę ja. Zdradził mi ową wieść mój Artysta G. Zapytałam owego Artystę czy uważa, że R. jest gejem. Artysta zaśmiał się z powątpiewaniem. "W takim razie muszę być naprawdę kompletnie nieatrakcyjna". I tu już wystąpił wielki śmiech fejsbukowy Artysty, bez jakiegokolwiek wspierającego komentarza. Natomiast w sobotę na ww występach artystycznych będę ja i ... Chru. Moja przyjaciółka A. (również wybierająca się na koncert) zaoferowała się zająć Małą gdybyśmy chcieli z R. pogadać, ale.. Myślę, że tam się po prostu nic nie zadzieje... "I nie stanie się nic aż do końca".. Na pewno jest zadufanym w sobie, pokręconym, neurotycznym dupkiem.. fcuk.
Oczywiście ten cały sen wprawił mnie od samego rana w dziwny nastrój.. Jakiś taki chujowo-melancholijny.
O 12.00 przyjechał P. i ruszyliśmy w podróż do Łodzi. Wieczorem minęło 9 lat od kiedy nie żyje moja mama. Poszliśmy na cmentarz z tatą, bratem i jego synkiem. Stałam nad grobem jak wryta, próbując nie przypominać sobie dokładnego przebiegu wydarzeń tamtej soboty.. Zrobiłam Chru kilka fotografii. P. zrobił mi, bratu i siostrze kilka wspólnych zdjęć.. Wróciliśmy do Warszawy niespełna godzinę temu. Cud jakiś, ale Mała kontynuuje rozpoczęty w samochodzie sen. P. pojechał do siebie. Ja siedzę i piszę.
Dziwny to był dzień..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz