Przeddzień Wszystkich Świętych. Cztery lata temu siedziałam w obcym mieszkaniu, otoczona pudłami pakowanymi chwilę wcześniej w pośpiechu, ze ściśniętym sercem i żołądkiem, obezwładniona strachem, drżąca o syna i małą córeczkę. W zasadzie mogłabym jeszcze długo tak wymieniać czego się bałam. Chyba wszystkiego. Jednego się nie bałam - że do Niego wrócę.
Piję wino i ryczę. Ulga.
sobota, 31 października 2015
wtorek, 13 października 2015
13 października
Przedstawiam dwie niekiepskie chojraczki!
Dobrze po 30-tce, ale na tyle młode, że problem nietrzymania moczu jeszcze nas nie dotyczy. Mamy dobre prace, obupłciowe poczucie humoru, zamiast narzekać wolimy się bawić, dbamy o zawartość swoich głów i stan estetyczny ciał.
Opowiadamy sobie świńskie dowcipy, wplatamy podteksty i niecenzuralne słowa w (co najmniej) połowę inteligentnych rozmów, idziemy się napić i potańczyć, prowokujemy (choć rzadko) i odpowiadamy na zaloty, no i depilacja - na wszelki wypadek - być musi. Twarde i niezależne z nas babki! I jest w tym prawda. No przecież, że jest! Hej, ho, let's go!
Co prawda, to tylko niewielki wycinek naszego życia, ale bywają takie piątkowe, czy sobotnie wieczory, gdy staje się dominujący.
Faceci nie są nam wtedy jakoś specjalnie potrzebni do szczęścia. Intelektualnie i stylistycznie niepełnosprawni odpadają w przedbiegach. Garstka pozostałych próbuje lub nie. Ambitniejsi i (na pierwszy rzut oka) estetycznie bliżsi zostają zaakceptowani na chwilę dłużej. Podstawa to jednak wyczucie rytmu na parkiecie. OK, odhaczone. Takich, z którymi można pogadać jak w filmie "Niewinni czarodzieje" nie ma wcale. Rozmowy ograniczają się zazwyczaj do pytań o imię i pracę (na szczęście rzadko pyta się nas o wiek, choć zdarzają się i tacy kamikadze). Jedna z nas pali, więc w jej przypadku szansa (ryzyko?) pogawędki wzrasta. Niewielu zagadnie, czy się czegoś napijemy i w konsekwencji postawi "barmańskiego". Opłacone z własnej kieszeni drinki tańczą w głowie, a wymagania co do kompana w zabawie schodzą na dalszy plan.
I tak dobijamy do świtu.
Przy minimalnym nakładzie własnym, licząc na pełny "wkład" w domowych pieleszach, nasi absztyfikanci noszą się z przywołaniem koedukacyjnej taksówki.
Tutaj pauza na oświadczenie dla tych, którzy się jeszcze cywilizacyjnie nie zorientowali: kobieta nie jest z żelaza, również posiada "pragnienia i potrzeby" i to wykraczające daleko poza ofertę Rossmanna. Chyba najwyższy czas przestać nas za to stygmatyzować, prawda?
Ad rem: Czasami skłonne jesteśmy obrać podobny kierunek, co nasi tymczasowi oblubieńcy. Mając w głowie nadzieję, że daleko im do cynicznych zboczeńców, ale i Nikiforów sztuki miłosnej. Wsiadamy do taksówek, szybko przeliczając zawartość portfela (na wypadek gdyby jednak trzeba było zapłacić) i ruszamy ku przygodzie...
CDNastąpi i będzie się mocno różnicował!
Subskrybuj:
Posty (Atom)