Nie sądzę, abym kiedykolwiek odkryła zasady poruszania się po świecie damsko-męskim.
Bez względu na to, czy mam do czynienia z gówniarzem, z którym bawię się pół nocy na parkiecie, czy z trzydziestokilku latkiem, który mieszka z rodzicami i jeszcze nie wie czy chce się w cokolwiek zaangażować, bo może jednak wolałby podróżować, czy z troskliwym ojcem, wożącym swoje córki na treningi karate i balet, czy z niezależnym finansowo fanem motocykli, który "nigdy się nie zakocha", a od dwóch lat jest z tą samą kobietą, czy z cudzym mężem pragnącym uwagi i wrażeń przy minimalnych kosztach własnych, czy ze starym znajomym, który niedawno odzyskał "wolność" i w chwilach kontaktu bezpośredniego wyraźnie sympatyzuje i nie szczędzi czułości itd itp. - no więc chcę przez to powiedzieć, że żadne uwarunkowania, żadna historia stojąca za takim człowiekiem, miejsce, w którym się poznaliśmy, to, jak długo czy krótko się znamy, żaden wiek, wykształcenie, poczucie humoru, status materialny, zawodowy - nic, zupełnie nic, kompletnie nic nie decyduje o tym/nie zwiastuje tego, czy taki koleś potraktuje mnie z uwagą, szacunkiem, wykona jakikolwiek wysiłek wykraczający poza rozpięcie zamka w mojej sukience i zdjęcie swoich gaci..
Rzygam tym, rzygam tą niewiedzą, rzygam brakiem jakiejkolwiek orientacji, rzygam brakiem punktu zaczepienia, rzygam tą swoją mistrzowską specjalizacją "tu i teraz" (bo zaraz nie będziesz miała niczego), rzygam swoim dobrym humorem i skłonnością do prowadzenia lekkich rozmów opartych na bystrym umyśle i pogodnym usposobieniu, rzygam skłonnością do cieszenia się czymkolwiek fajnym, wynikającym ze spotkania z drugim człowiekiem (głównie płci przeciwnej), rzygam tą swoją wieczną gotowością do przygody, rzygam czekaniem na ruch, na inicjatywę, na "tęsknię", na "chciałbym znów Cię zobaczyć". Rzygam tym wszystkim razem i z osobna.
poniedziałek, 18 stycznia 2016
niedziela, 10 stycznia 2016
10 stycznia
Nie przewidziałam rozwoju wydarzeń w Sylwestra. W zasadzie wszystko zawdzięczam Ju, która podłączyła Kamila pod werbalne elektrowstrząsy, aż się wziął i pojawił w klubie. Może powinnam się bardziej szanować, ale jestem tylko człowiekiem i nad ranem znów wylądowałam u niego. Tym razem zdecydowałam się zostać "na noc". A potem na sok, śniadanie, rozmawianie, prysznic itp. Chrupa była pod opieką dziadka, postanowiłam więc nie przejmować się histerycznie jej losem.
To najlepszy koniec i początek roku od baaaaardzo dawna, a może od zawsze? Takie wagary z życia - zdecydowanie, ale i ze spokojem. Gdy po południu w Nowy Rok wracałam w sylwestrowej sukience do domu, pan taksówkarz powiedział, że może mnie zawieźć choćby na koniec świata, a na pożegnanie życzył pieniędzy i miłości..
Chciałabym sobie wyciąć ten czas od 21-ej do 15-ej pierwszego stycznia i postawić na półce.
Mam też sporo świeżych, choć w zasadzie mało odkrywczych przemyśleń, które zapewne opiszę wkrótce.
Subskrybuj:
Posty (Atom)