piątek, 7 lutego 2014

7 lutego

Siedzę. Wysmarowałam się "dawsamergloł" i podczas smarowania odkryłam ostatecznie, że mam "gigantyczną mega-dupę"! Z jednej strony - wystają mi niezidentyfikowane kości w ramionach, natomiast z drugiej - moja dupa ściele się gęsto na kanapie... Co z nią zrobić?

Jutro i w niedzielę dyżur w studio. Piotrek zabiera rano Chru i jedzie do Szklarskiej poprowadzić audycję. Wracają w niedzielę wieczorem, ale poprosiłam by - ze względu na moją wizytę u lekarza - przywiózł ją w poniedziałek koło południa. Zgodził się. Oprócz obowiązków służbowych wreszcie będę miała trochę czasu dla siebie.

Jutro wieczorem odwiedzi mnie ponownie kochanek sprzed kilku tygodni. Już wiem, że mogę chodzić do łóżka z kimś, w kim nigdy się nie zakocham. Że nie muszę ciągle prosić o zainteresowanie, o wysyłanie mi sygnałów i że nie wypełnia i nie nadaje to sensu mojemu życiu. Ponieważ nie mamy jakiegoś intensywnego kontaktu na co dzień, pomyślałam nawet, iż znalazł jakiś inny obiekt, być może zakochania.. Nie czułam rozczarowania czy żalu.
Jeśli się okaże, że spotkanie zostanie odwołane (bo on jest jutro cały dzień na zajęciach fotograficznych i może mu się nie chcieć) zamierzam albo pójść do kina, albo spędzić spokojny i leniwy wieczór z samą sobą :-) Eliminacja nadmiernych oczekiwań (w tym przypadku) jest słuszną koncepcją. Jego - ewentualna - strata :-)

Oprócz tego mam poniekąd wielbiciela. Oczywiście to duży skrót myślowy. Po prostu mój znajomy muzyk z Poznania (o co chodzi z tym miastem??) znalazł we mnie dobrą powierniczkę, a ja w nim. Od iluś tam tygodni pisujemy do siebie na FB, ostatnio nawet godzinami. Poza tym zdarzyło nam się rozmawiać ponad godzinę przez telefon, ze dwa razy. Kilka dni temu słuchaliśmy jednocześnie piosenek Niwea, a przedwczoraj Haliny Kunickiej i Girls Against Boys. Ponieważ posługujemy się z lubością brzydkimi wyrazami, a poruszamy wszelakie tematy (łącznie z seksem, np. moim jutro) czuję się jak legendarny "kolega z wojska". Taka jest ta nasza relacja. Choć dziś, gdy się żegnaliśmy napisał, że życzy mi powodzenia, ale rano, bo wieczorem to już nie :-) Uśmiałam się i nazwałam go zazdrośnikiem. Żadnych tam porywów. A jeśli, to intelektualne i dźwiękowe. Takie lubię! :-)

W środę natomiast idę na dość eksperymentalny koncert. Mam też poznać jednego z muzyków, Dominika. Spoko, mogę poznać. Lepiej mieć więcej ciekawych ludzi dookoła siebie niż mniej.

Dziwne to moje życie. Nie złe, zupełnie nie. Inne jakieś po prostu..




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz