A fakty są takie, że po imprezie na koniec sezonu znowu przyjechał do mnie. Napisałam mu sms: czekam w taksówce minutę i jadę. Zaczęliśmy się przytulać już w trakcie drogi. Na klatce całowaliśmy się i wspominaliśmy półpiętro, na którym kiedyś... W domu włączyłam Foals "London Thunder" i to było najczulsze 5 minut od początku roku. Czułam, jak budzę się do życia. Po czterech dniach przyjechał znowu. To ja zaproponowałam. Gadaliśmy o wszystkim, przytuleni. On mnie smyrał po udzie, ja go po plecach. Bez przerwy. Seks był taki, jak powinien być seks, który chce się uprawiać najczęściej. Mogłabym mu zrobić wszystko. Mogłabym być facetem, który się z nim bzyka. Jednocześnie nie tracąc nic ze swojej kobiecości. Przy nim mam jej nieograniczoność. Po orgazmie jakieś obustronne refleksje. On odnosi się do swojego życia i doświadczeń faceta, który nigdy nie stronił od kobiet, przeciwnie. Ja w tym czasie próbuję się ze wszystkiego otrząsnąć. Pożyczam mu "Shantaram" z zaznaczonymi przez siebie, dość szczególnymi fragmentami. Wychodzi. Biorę chłodny prysznic, oglądam mecz w telewizji.
Nazajutrz wyjazd do Łodzi, a potem w Bieszczady. Chcę chłonąć to piękne miejsce, pomyśleć. Czasu jest niewiele. Ciągle z Chru, a gdy ona idzie spać, czytam książkę i wypijam kieliszek wina. Potem padam i śpię zabita, jakbym odsypiała cały rok.. Patrzę na męża właścicielki. Jest wysoki, barczysty, twardy od roboty, wyobrażam go sobie.. Mężczyzna.
W sklepie kolejny. Stoi przy kasie i miło rozmawia z ekspedientką. Przystojny, męski, gapię się na jego tyłek. Zastanawiam się, czy to jakiś miejscowy Casanova, czy fajny człowiek. Okazuje się być w jakimś sensie znajomym ludzi, z którymi jestem w sklepie (goście tego samego gospodarstwa). Wymiana uprzejmości, dłuższa niż by to nakazywał stopień znajomości. Patrzy jasnym, szczerym spojrzeniem. Żegna się i wychodzi. Płacimy i też wychodzimy ze sklepu. Stoi przy samochodzie, ale jeszcze się odwraca. "Każdy, z kim tutaj rozmawiam jest absolutnie zakochany... w tym, co dookoła" rzucam w jego stronę. Uśmiecha się do mnie i mówi "No tak.. to jest prawdziwa miłość!". Dziwnie brzmią słowa "zakochany" i "miłość", wypowiadane przez zupełnie obcych sobie ludzi. Wsiada do auta. Mijając nas jeszcze się odwraca, macha przez szybę na pożegnanie.. Mam wrażenie, że to do mnie. Jestem poruszona tym spotkaniem. Jego czystością, szczerością, bez odrobiny fałszu. Tak mi podpowiada moja niedawno odzyskana intuicja, a w zasadzie zaufanie do niej. To bardzo przyjemne.
A. odzywa się, gdy wracam do Łodzi. Gdy nazajutrz jestem już w domu pyta, czy może wpaść z winem, albo bez niego. Ostudzona jego wcześniejszą "dobrą radą", abym pozbyła się go z głowy poprzez "wyparcie" albo "zamianę" nie jestem zbyt entuzjastyczna. Poza tym z wyjazdu z kolegami wraca Mił, więc nie ma warunków na spontaniczne spotkanie z kochankiem. Nie mówię mu tego, chyba się trochę obraża. Śni mi się fajny facet, który mnie przytula i całuje w czoło. Gdy sen przechodzi w jawę, świadomość tego faktu jest bardzo przygnębiająca.
Rano wykorzystujemy z Miłem sytuację i - ponieważ Chru jest u ojca - gadamy do południa, a potem idziemy na rowery. Do Wilanowa i z powrotem. 10 km. Nigdzie nam się nie spieszy. Jest super. Robię sobie zdjęcie bez makijażu, lekko obrabiam i wrzucam na Instagram. Prawie jak Alicia Keys - #nomakeup..
Jutro też pójdę na rower. Sama.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz