piątek, 2 listopada 2012

2 listopada

Dokładnie rok temu byłam niewyobrażalnie przerażona wszystkim co związane z ostatecznym odejściem od P., z jego reakcją, działaniami, emocjami i wizją każdego następnego dnia. Teraz - mimo zmęczenia, żonglerki obowiązkami i finansami, 99% odpowiedzialnością za byt swój i dzieci - jestem wolnym człowiekiem, który wstając rano, może w miarę spokojnie oddychać. Chyba właśnie poczułam coś na kształt szczęścia :) Było warto!

2 komentarze:

  1. Wszystkiego najlepszego zatem na tej nowej drodze życia:) Jesteś, mimo twoich mniejszych i większych szajb powszednich, najwspanialszą kobietą jaką znam. Me love you all the time.

    OdpowiedzUsuń