piątek, 8 listopada 2013

Bajka cd - nieludzka pora

Księżniczka lubiła mawiać ludziom „mną się nie przejmuj”, podświadomie marząc o tym, by jednak ktoś się przejął. W jej życiu pojawiali się osobnicy udający „homo sapiens”. Znikali równie szybko i bez żalu. Bywało, że w reakcji na ich dematerializację klaskała w dłonie.. bywało, że miała ochotę zaklaskać we własny mózg, nie widząc jakiegokolwiek uzasadnienia dla uprzedniego się z nimi zetknięcia. Niektórzy, wraz z odejściem, zabierali jej wiarę w uczciwość, dobro i wszelaką przyzwoitość. Na czas jakiś. Bo przecież wiara w ludzi odrastała w niej jak Prometeuszowi wątroba.

Aż pewnego dnia spotkała Kogoś, kto nie dość, że nosił imię po jej przyszłym mężu, Batmanie to jeszcze był odpowiedzialny, lubił dzieci, potrafił drobno pokroić śledzia i przyjemnie pachniał. Onieśmielił Księżniczkę serdeczny stosunek Bruce'a do jej książęcej osoby, zaufanie in blanco w umiejętność prowadzenia przez nią samochodu, skłonność do wspólnego spożywania hamburgerów z ciecierzycy i oglądania "Władcy Pierścieni". Dobrze było pić z nim radiową wódkę, udawać zaciąganie się mentolowym papierosem, snuć anegdotyczną opowieść o bliskim kontakcie z muszlą klozetową. Nie wiedziała kim są ci wszyscy ludzie, którzy pojawiali się w Jego licznych historiach, ale czuła, że skoro dla Niego są jakoś ważni, musi się w tym wszystkim połapać. Kiedyś. 
Mimo, że ich "pierwszy raz" nie był spektakularnym sukcesem, gdy opadły spontaniczne emocje Księżniczka pomyślała, iż chciałaby poświęcić Mu dużo więcej czasu niż wymaga tego szybkie bzyknięcie na dywanie. Wyobrażała sobie wagary z życia, choćby na kilka godzin oraz ich czułość, pozbawioną wstydu, pośpiechu i ograniczeń w wyobraźni. Księżniczka uśmiechała się na myśl, wręcz podrygiwała nerwowo nogą, nie mogąc doczekać się takiego obrotu spraw. Spoza rzeczy zmysłowych, nie bez znaczenia był fakt, iż na "dzień dobry" oddała kawałek książęcego serca Małej Pannie Bruce. Na "dobry wieczór" oddałaby pewnie kolejny Dużej, ale..
Pewnego dnia poczuła, że myśli Bruce'a coraz rzadziej krążą wokół marzenia by któregoś ranka obudzić się obok niej.. Że raczej nie pojadą razem jesienią do Krakowa, zimą w góry, o koncercie Leszka Możdżera w FN nawet nie wspominając.. Gdy, przemógłszy wrodzony strach przed konfrontacją, podzieliła się z Nim swoimi wątpliwościami, przyznał iż sprawy utknęły w martwym punkcie. Z perspektywy Księżniczki sprawy wyglądały jakby przyjęły obrót zupełnie przeciwny do jej, do niedawna miłej, postaci. Dziwnie niespodziewanie, jakże szybko.

Księżniczka sama nie miała zielonego pojęcia, jakimi uczuciami darzy owego człowieka. Posiadając w sercu i pamięci życiowych faryzeuszy i popaprańców, była czujna jak gajowy. Ani myślała szafować wielkimi słowy, nie w głowie były jej pośpieszne deklaracje czy nieuzasadnione decyzje. Po prostu po raz pierwszy od dawna pomyślała, że mogłaby zaryzykować i spróbować sprawdzić czy zadzieje się coś dobrego, że na kimś jej - tak zwyczajnie, ale szczerze - zależy, a jeśli nie wszystko gra to można o tym po kumpelsku pogadać i odetchnąć z ulgą. Bo warto.

Nie wyobrażała sobie, że mogliby tego z Brucem nie wyjaśnić. Czekała więc na nietoperza z propozycją spotkania, ale ten wciąż nie nadlatywał.. 

Jakoś trudno jej było przyjąć do wiadomości, że to wszystko nic nie warte..Hmm...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz