No i straciłam to swoje "dziewictwo".. Wielkie halo...
Jak się wczoraj okazało - łatwiej mi pójść z kimś do łóżka niż się do niego po wszystkim przytulić.. Ubrałam się po dwóch minutach.. Po pięciu siedzieliśmy znowu na kanapie w salonie.. Po godzinie jechałam nocnym autobusem do domu (gdyby był wcześniejszy jechałabym wcześniej).
I to nie dlatego, że On zrobił coś nie tak. W zasadzie mogę powiedzieć, że jest całkiem czuły i raczej bezproblemowy.
To ja nie ogarniam.. Siebie, swojego ciała, siebie..
Podobno powinnam być wobec niego szczera. Ciągle pod górę nooooo...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz