No niby czekałam na jakiś wyraźniejszy gest ze strony Nowego, a gdy wykonał to tak konkretny, że rozmyślam już pół dnia..
W wolnym tłumaczeniu : zaproponował konsumpcję znajomości.
Okoliczności miałyby być dość nietypowe, ale to akurat jest całkiem fajne / narwane / odważne. Nawet bardzo. Zażartowałam, oczywiście, że od cmoknięcia w policzek ekspresowo przechodzimy do potencjalnego kontaktu bezpośredniego..Odżartował nie nawiązując..
Jak na razie nie mam mu niczego "za złe". Jest w porządku..
Ale..
Może rozbudzanie namiętności drobnymi i coraz poważniejszymi gestami to przeżytek w świecie "ludzi dorosłych"...? Skoro się lubimy i podobamy sobie nawzajem to chodźmy do łóżka, niekoniecznie okazując wcześniej za wiele czułości..?
Ale to bez sensu przecież.. Po co ujmować sobie tyle przyjemności?
Może dla bezpieczeństwa? Bo okazywanie czułości to już dużo więcej niż minimum..
I teraz ja, jak ta pipka, zastanawiam się co zrobić.
Chyba po prostu - po raz kolejny - boję się porażki.
Epickiej niekompatybilności. Rozczarowania nim i sobą..
A wydawałoby się...
uważam, że (nie tygodnik opini...) skupianie się na tym czego JA (tzn. ty) chcę jest w tym przypadku kluczowe. jeśli nie chcę jeszcze w pościele/krzaki to niech on się o tym dowie, jeśli pragnę rozwijania się słodkiej(nie?)pewności to należy go o tym poinformować - to jest naród prosty jak cep i sam nie wymyśli. On, z kolei, jeśli chce już - teraz - zaraz, to może kogo innego potrzebuje; ale istnieje też zupełnie (nie?)prawdopodobna opcja - spieszy się, żebyś piękna nie uciekła(?).
OdpowiedzUsuńTak czy inaczej, zaklinam: nie zmuszaj się do niczego już nigdy więcej!!!