Księżniczka, mimo swego arystokratycznego pochodzenia, bardzo lubiła jeść śledzie. Szczególnie pokrojone w cienkie kawałki, z rodzynkami i orzeszkami. Lubiła też jeść carpaccio z buraczków, których nie potrafił przygotować nikt, poza jej przyjaciółką, Królewną. Sama również posiadała umiejętności kulinarne, ale nie wszystkie przepisy miały być jej dane. Od dawna żałowała, że kilkanaście lat temu nie nauczyła się lepić knedli ze śliwkami, dusić młodej kapusty z koperkiem i zagnieść tego dziwnego czegoś z gotowanych ziemniaków, mąki i jajek. Sooooo hipsta!
Gdyby trafiła szóstkę w totolotka (najpierw musiałaby w ogóle w niego grać, ale nie bądźmy małostkowi), najpierw zastanowiłaby się, komu i ile zapakować w kopertkę niewidkę. Jej samej niewiele było trzeba. Spłacić mały zameczek, do którego miała nadzieję się niedługo wprowadzić. Kupić średniej klasy karetę zaprzężoną w odpowiednią ilość koni. Pojechać w świat i obejrzeć odległe królestwa. Odłożyć trochę na gorsze czasy i zawsze mieć przy sobie tyle, by starczyło na dobre śniadanie z bliskimi. Resztę wydałaby na stypendia dla młodszej i starszej młodzieży..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz