Do tego wpisu zainspirowało mnie przypadkowe spotkanie, a w zasadzie jego brak, więc raczej obserwacja kogoś znajomego, kto udał, że mnie nie widzi :-)
Marcin, z którym spotkałam się kilka razy. Chłopak z Mokotowa, mieszkający z ojcem po śmierci mamy, właściciel mieszkania po babci, wielbiciel hamburgerów i piwa, zapytał mnie nawet kiedyś (po pijaku) czy chciałabym mieć jeszcze jedno dziecko, bo on chce założyć rodzinę i się rozmnożyć. Zobaczyłam go wczoraj w Biedro. Nawet miałam podejść, ale przeczułam, iż nie jest sam. Towarzyszyła mu wysoka blondynka i prawdopodobnie jej matka. Pomyślałam, well.. nie będę się wpierdzielać między ryż a wodorosty.. Jestem na 99% pewna, że i on mnie zauważył, ale też nie podjął powitania więc rozeszło się po kościach. Czyli przebywa w związku, nadzieja na rozmnażanie może zamienić się w rzeczywistość.
Jakiś czas temu zerknęłam z ciekawości na profil pewnego Jacka - DJ'a z problematycznym ojcem, skomplikowaną relacją z dezodorantem antyperspiracyjnym, w trakcie intensywnej psychoterapii, który spędził u mnie noc, zostawił płytę z muzyką i brzydki ręcznik, a potem napisał, że mam niskie poczucie własnej wartości i same kompleksy bo go usunęłam ze znajomych na fb. On też przebywa w związku, wrzuca zdjęcia z dziewczyną, a ona pieje z zachwytu nad nim i sobą.
W życie Rafała nie wnikam. Po sławnym zdjęciu w tle (komiks z Chewbaccą) jestem prawie na 100% pewna, że sprawdza kto ogląda jego profil. Nigdy więcej nie dam mu tej satysfakcji. Nie wiem czy jest z tą brunetką - prawdopodobnie Magdą, z którą miałam niejako bliski kontakt w jego łóżku.. Nie interesuje mnie to.
Michał - szczęśliwy ojciec dwóch córek i partner Kasi S. Bez wątpienia.
Niedawno odezwał się do mnie Piotrek, który wiosną zawrócił mi dupę, a potem oznaczył w związku z Peggy Brown. Wtedy wydawało mi się, że postąpił potwornie, ale czas pokazał, iż zawsze mogą wystąpić fantazyjne wariacje na temat.. No więc Piotrek.. Jeszcze we wrześniu napisał jak bardzo mu przykro z powodu tego, co się wtedy stało i że jeśli miałabym ochotę na piwo, to on chętnie się spotka bo życzy mi jak najlepiej. Do spotkania nie doszło. Napisał ponownie dwa tygodnie temu. Peggy Brown to przeszłość. Podobno. Mieliśmy pójść do kina. Odwołał z ważnej przyczyny (łoewa). Nazajutrz przeprosił i wyraził nadzieję, że jeśli nie skreśliłam go zupełnie to być może będzie miał jeszcze szanse udowodnić swoje - w stosunku do mnie - poważne/uczciwe zamiary. Od tej pory cisza.
Piszę o nim nie dlatego, że mnie jakoś specjalnie fascynuje. Prawdę mówiąc, nie wiem czy sam w sobie jest interesujący, zawsze czułam nad nim przewagę intelektualną. Nie zamierzam zabiegać o jego atencję, czy inicjować kontakt. Po prostu jest jedynym facetem w przeciągu ostatnich 15 miesięcy, który mnie za siebie przeprosił. Odezwał się bo - najwyraźniej - jakoś go to gnębiło. Po odwołanym kinie napisał nawet "wiem, jak mogłaś się poczuć i bardzo za to przepraszam". Podkreślam - nie jara mnie to, zwyczajnie analizuję.. na potrzeby zbliżającego się piątkowego spotkania z moją panią Agnieszką.
A teraz idę się przytulić do mojej obsypanej "wiatrówkowymi" krostami najfajniejszej córki na świecie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz