niedziela, 5 lutego 2012

5 lutego

Byłam wczoraj u terapeutki. Dobrze, że jest. Nie, żebym do odkryła dopiero dzisiaj, ale z każdą wizytą bardziej to doceniam. Ostatnio coraz dobitniej próbuje mi uświadomić, że P. nie jest normalny. I to nawet dosłownie. Powiedziała, iż z moich opowieści o tym co P.mówi, jak mówi, jak zmieniają się jego nastroje, wynika, że ma - co najmniej - zaburzenia osobowości. NIGDY, nawet gdyby jego terapia trwała 5 długich lat i była hardkorowa, nie będzie reagował jak przeciętnie wrażliwy i empatyczny człowiek. Może się nauczyć radzenia z pewnymi sytuacjami, ale to na poziomie wiedzy, wyrobionego mechanizmu, a nie emocji. No i jeszcze to, że on sobie nie pozwala na takie postępowanie (jak ze mną) z innymi ludźmi, ponieważ ma za dużo do stracenia. W moim przypadku zależy mu na zwróceniu na siebie uwagi. W jakikolwiek sposób, za wszelką cenę, najczęściej odreagowując nieumiejętność poradzenia sobie z samym sobą i życiem. A.powiedziała również, że P. można porównać do kogoś, kto bije, a potem przychodzi i pyta "ale chyba nie sprawiłem ci przykrości, prawda? Tak bardzo cię kocham..". W zasadzie jest to wierny cytat z P., a różnica taka, że tych siniaków i zadrapań po prostu nie widać.

Najlepszą obroną dla mnie będzie nie wikłanie się w żadne dyskusje i zależności. "Słyszy pani, że się zaczyna nakręcać, to wtedy pani przestaje słuchać, układa w myślach listę zakupów, zastanawia co zrobi na obiad i tak dalej..".

Jeszcze nie umiem, ale się nauczę...

1 komentarz:

  1. jak ja się cieszę, że to specjalista potwierdziła. kocham cię a brzuch rośnie - pozdrawiam i ściskam do bólu...

    OdpowiedzUsuń