wtorek, 29 stycznia 2013

29 stycznia

101 Reykiavik.. sto jeden lat nie oglądałam tego filmu..

Wczorajszy wieczór spędziłam w poniekąd niespodziewanym towarzystwie. Miał być Marcin i jego urodziny, a było jeszcze dwóch kolegów.. Spotkaliśmy się w całkiem fajnym miejscu. Nazywa się Klepsydra. Well...

Piliśmy i gadaliśmy. No nie wiem.. miałam wrażenie, że towarzyszą mi powłóczyste spojrzenia. Marcina na stówę, ale i kolega kontemplował moje walory fizyczne. .I, co najciekawsze, w ogóle wydawałam się sobie jakaś taka atrakcyjna.. Dziwne..
Koledzy się zwinęli, my wkrótce też wyszliśmy z knajpy. Poszliśmy do Burger Kinga. Niestety, Marcin wypił za dużo i do niczego się nie nadawał. Może to i lepiej, przynajmniej nie miałam żadnych wątpliwości. Były jakieś tam próby całowania mnie, ale on mi się jawi tak nieszkodliwie, że traktuję to w kategoriach żartu i kumpelskich podrywów. Powiedział, że mnie uwielbia i że ten wieczór jest suuuper i w ogóle. Koszarowy dowcip w równowadze z nie najgorszym wychowaniem. Rozstaliśmy się ok. 23.00. Napisał smsa "Przepraszam". Później jeszcze zadzwonił. Znowu przepraszał, że się opił i bardzo dziękował za moją obecność. Dzisiaj rano podobnie. W czwartek idziemy do kina. Dostałam zaproszenie od koleżanki. Marcin ma wziąć samochód, bo kino znajduje się na Pradze, więc dość daleko.
Tak jest w porządku. Możemy się spotkać, pogadać, wypić, zjeść w mcdonaldzie, sikać w kabinach obok w męskiej toalecie.. Nie mam przekonania co do pójścia do łóżka... Biedak.. wczoraj coś zagajał na ten temat, ale ja go tylko przytuliłam jak kolega z wojska i powiedziałam "Marcinku, przecież ty i tak nic byś nie pamiętał". Był wyraźnie zmartwiony. No trudno.. :-)

Prawda jest taka, że przez cały ten czas myślałam o Q. Jadąc na spotkanie z Marcinem wyobrażałam sobie jak bardzo byłabym podekscytowana gdyby chodziło o Q. I jak zajebiście mogłoby być gdybym spędzała ten wieczór z Q. I jak bardzo chciałabym go przytulić.. Bez sensu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz