środa, 6 lutego 2013

6 lutego

Taki zwykły wtorek, a mimochodem tyle się wydarzyło.. Nic wiekopomnego, po prostu.. urlop.

Mił pojechał z P. do Szklarskiej. Well..
Zrobiłam obiad.
Zrobiłam pranie. Rozwiesiłam.
Odprowadziłam Chru do przedszkola.
Pojechałam do Min.Kultury pogadać z panem rzecznikiem. Miły człowiek, ale kompletnie bezużyteczny..
Poszłam na spacer po Krakowskim Przedmieściu. Zmarzłam.
Wypiłam kawę.
Odkryłam blog "mam wątpliwość" Radomskiej.
Byłam w Vero Modzie i sklepie z ciuchami Insomni. Szkoda, że mnie na nic nie stać..
Zmarzłam jeszcze bardziej.
Odebrałam Chru z przedszkola.
Zjadłam obiad.
Zaczęłam sprzątać.
Sprzątałam.. prawie posprzątałam..
Wykąpałam Chru.
Przyszła Misia.
Nie odebrałam telefonu od Tomka z zespołu T.
Zajęłam się Chru i rozmową z Misią.
Chru usnęła.
Opowiedziałam Misi o Q.
Misia poszła do domu, usiadłam do komputera.

W między czasie szereg informacji o Agacie. Jakiś strzępów, przekazów z drugiej i trzeciej ręki. Same złe wiadomości..

Oprócz tego myślę o Q. Spontanicznym odruchem zadzwoniłam do niego w sobotę. Nie odebrał. Nie oddzwonił. Nie odezwał się. Nie będę próbowała ponownie.

Jezu, jakieś krzyki na klatce...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz