Niczym montowanie kwiatka do
kożucha jest w tym momencie opisywanie sytuacji z R., no ale...
Zaczepiłam go we wtorek wieczorem, zadzwonił. Okazało się, że męczy go
rotawirus. Spotkaliśmy się w czwartek, poszliśmy do kina, a potem do niego.
Było, oczywiście, bardzo miło. Zapytałam go trochę pokrętnie i zupełnie bez
siły przebicia o te nasze rzadkie spotkania itd. Kwestia braku kontaktu nie
została co prawda wyjaśniona, ale brak możliwości spotkania się wynika z jego
wyjazdów. Powiedział, że to nie jest żadna strategia, po prostu tak wychodzi,
że się poumawiał i sam już ma poniekąd dosyć. Opowiedział mi parę historii,
wierzę mu. Natomiast dodał, iż założenia dotyczące naszej relacji się nie
zmieniły, "to jest constans". Ta aktualizacja mnie nie zabiła, ale
trochę wycofała. Oczywiście takie rzeczy nigdy nie umykają jego uwadze. Miałam
zostać do rana, jednak męczyłam się strasznie. Wstałam, nie budząc go, ubrałam
się i wyszłam. Napisałam tylko sms, że przepraszam za niezamknięcie (na klucz)
drzwi. Odpisał ładnie. Potem przysłał mail z kalkulatorami kredytowymi i
pytaniem "Znikłaś tylko z nocy, Maro?". Odpisałam cokolwiek.
Powtórzył więc, uzupełniając "pytam osobę, czy tylko z jednej nocy znikła,
czy musi wszystko przemyśleć, czy mam się zamknąć? :)". Napisałam
odważnie, że niezmiennie dociera do mnie, iż się "nie zakochał, nie
zakocha oraz nie przyzwyczai", więc proszę go o podpowiedź - co to dla
niego jest to coś między nami, bo chyba potrzebny mi jakiś punkt
zaczepienia.
No więc:
"Odpowiedź : bardzo ważną relacją, możliwością
poczucia niesamowitej bliskości i dzielenia się ciepłem.
Nie umiem tego nazwać jednym słowem. Czymś dużo więcej
niż przyjaźń, czymś innym niż regularny związek.
Myślę że łatwiej o Nas i tym co wiąże mówić niż pisać.
A tak w ogóle to żeby nazwać potwora najłatwiej jest odnajdywać jego cechy
wspólne z już znanymi."
O, i tak to wygląda z jego strony..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz