Pierwszy wpis w nowym roku. Powinnam coś podsumować (w głowie robię to od kilku tygodni), zaplanować (nastrajam się do życia), podjąć pisemnie jakieś wyzwania (zamiast tego - działam), tymczasem...
Wróciłam z fitnessu i niby zmęczyłam się i spociłam jak cholera, a z drugiej strony - zabłąkał się dziś na zajęcia facet (i to bardzo estetyczny, a ani metro, ani mięśniak), więc nie do końca mogłam się skupić.. I znowu myślę o Rafale i to wcale nie jest fajne... Wróciłam do domu (Chru u ojca), mam mały mętlik w lędźwiach. Pytanie brzmi: ile surówki z kiszonej kapusty jestem w stanie zjeść by odwrócić uwagę od dojmującej potrzeby konsumpcji przedstawiciela płci odmiennej...? Nieograniczoną ilość!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz