Taka jestem dzisiaj po galopującym dniu pracy (i m.in. umówieniu Marii Peszek na premierę nowej płyty >unplugged< 9 lutego), taka po kosmetyczce i po pilatesie. Taka przed jutrzejszym śniadaniem (o 8:00) z bliską koleżanką.
Gdy się rozejrzeć i przyjrzeć - sytuacja jest dynamiczna.
Z całą pewnością nie przebywam już w bliskiej relacji z D. Ta znajomość pozostanie już tylko na płaszczyźnie zawodowej, nie zawsze komfortowej.
Mam problem z moją G. Rozmowy z nią coraz bardziej mnie przygnębiają. Wciąż słyszę o jej zmęczeniu pracą, o tym, że znów jest chora, o tym, że jej matka to lub owo, o tym, że bardzo kocha swojego męża, ale nie może się powstrzymać od wytykania mu błędów z czego zdaje sobie sprawę i z czym walczy, ale to jest jednocześnie codzienna walka z demonami z dzieciństwa, które w niej siedzą i ona to po prostu ma.. Odmianą od tego stanu jest kompletna głupawka, nie do powstrzymania ani przez telefon, ani w kontakcie osobistym. G.wchodzi w tryb zagadywania na śmierć poprzez wspomnienia z czasów gdy mieszkała w Poznaniu i permanentnie imprezowała... Coraz trudniej mi sięgnąć po słuchawkę by zapytać co słychać.. Czy jestem złym człowiekiem? :/
Moi Miśkowie na przełomie lipca i sierpnia zostaną rodzicami. Znają się od podstawówki, małżeństwem są od lat około 5. To chyba najlepsza wiadomość - jak dotychczas - w 2014 roku.
Lubię to, że są ludzie dookoła mnie. Lubię to, że się dzieje. Niech się dzieje dobrze... dobrze?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz