sobota, 14 stycznia 2012

15 stycznia

No nic na to nie poradzę, że się martwię.. (to a propos poprzedniego wpisu.. no i w ogóle)

Tata dzwonił po południu. Babcia słabnie. Dziś rano znalazł ją leżącą na podłodze, we własnych odchodach.. Podobno "odwiedziła" ją jakaś elegancka kobieta, która powiedziała, że nie będzie się długo męczyć, bo koniec już wkrótce. Babcia ma 90 lat, obyśmy w zdrowiu dożywali podobnego wieku, ale mojemu tacie jest wyraźnie ciężko pogodzić się z tym, że jego matka odejdzie. Mimo wszystkiego, co wydarzyło się złego w jego życiu, przykrości, którą mu sprawiała, braku czułości, poczucia dumy z syna, jakiegoś wsparcia w tym, co robił.. akceptacji.. Wygląda na to, że będzie mu dużo ciężej niż gdy odchodził dziadek.
Dlatego też zwracam się z uprzejmą prośbą do Kogoś, Kto o wszystkim decyduje, żeby się jeszcze trochę wstrzymał, dobrze...?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz