środa, 2 maja 2012

2 maja

Home alone..

Tak się złożyło, że P. pojechał wczoraj z Chru do swojej mamy. Mił zabrał się z nimi , a w tej chwili jest już z tatą w Karkonoszach. Ergo - od 36 godzin jestem sama. Częściowo w pracy, a częściowo w domu. Wczoraj wyszłam z fabryki o 15.00 (Królowa dała nam "wolne") i poszłam na piechotę nad Wisłę. Wróciłam o 18.00, zmęczona, z pokaleczonymi od butów stopami, ale jakoś tam szczęśliwa. Zdezorientowana perspektywą samotnego wieczoru. W zasadzie siedząc na schodach niedaleko "Cudu", już wtedy czułam się dziwnie. Nie musiałam na nikogo uważać, nikogo upominać, realizować niczyich potrzeb... Ot, bezpańska matka.. Pewnie dlatego, że to pierwsze dwa dni w pojedynkę od pół roku.. Wchodziłam po kilka razy na Chrupowego bloga. Popatrzeć..

Wieczorem rozmawiałam z gitarzystą BARDZO dobrego zespołu. Zespół ów bowiem szuka menadżera. Dodam, że od kilku miesięcy bezgranicznie się w nich kocham, koncert w Trójce był jednym z tych, który wywarł na mnie piorunujące wrażenie..na dodatek ich (doskonały!) wokalista będzie od maja dzielił swój czas między nich, a kapelę, która po 20 latach zakończyła współpracę z własnym "głosem" i zaprosiła go do wspólnego grania. No cuda..
Gitarzysta ujawnił sytuację grupy, oraz fakt iż rozmawiał już z kilkoma osobami w sprawie menadżerowania. Jak dotąd bez skutku. Oczywiście moja rozmowa z Adamem nie była przypadkiem. Skontaktował nas P. Jestem mu za to wdzięczna. Naprawdę. Nie cierpię tego, że wciąż pojawia się na mojej drodze, ale z drugiej strony nie zabiegam o to. Koniec końców, jeszcze późniejszym wieczorem P. przesłał mi sms od człowieka, z którym spędziłam półtorej godziny na telefonie. "Rozmawiałem z D. Petarda!!!!". Miło, nie powiem :) Czekam na mail z podsumowaniem ich potrzeb i ewentualnymi warunkami współpracy. Dostanę go (podobno) jutro. Oczywiście zaczęłam bardzo intensywnie myśleć co z tym wszystkim począć. Nie mam firmy, a TEN zespół zasługuje na poważne potraktowanie. Jeszcze nie wiem do końca jak rozwiążę ten problem, ale mam pomysł. Mąż mojej bliskiej koleżanki założył jakiś czas temu firmę menadżerską, bardziej zorientowaną na szołbiznes, telewizję, prowadzenie imprez itd. Zagadnęłam dziś D., okazuje się, że wciąż działają i wypływają na szersze wody. Pracują nad nową zawartością strony, umowami itp. Jutro rano jem z Przemem śniadanie. Chcę mu zaproponować pociągnięcie drugiej "nóżki", czyli impresariat muzyczny pod szyldem jego firmy. Potrzebuję formalnego wsparcia, ciekawe co on na to. D.wydawała się być zachwycona :)

A propos różnych "współprac". Pomyślałam sobie ostatnio, że mój Artysta G. będąc na Fryderykach i wyjeżdżając następnego dnia o 15.30 nawet nie zaprosił mnie na obiad. Zjadł sam, spiesząc się na pociąg i od tej pory cisza.. Kuźwa.. No nic..

Po prawej stronie kamienicy, w której mieszkam stoi niewielki apartamentowiec. Sprawdzałam w necie - mieszkanie 65 metrowe kosztuje prawie milion. Właśnie wprowadzają się kolejni lokatorzy. Krzątają się, ogarniają przestrzeń, wieszają lampy, ustawiają regały na książki. Fajnie im. Mnie jakoś przykro. Oczywiście to nic osobistego. Tak po prostu..

2 komentarze:

  1. powodzenia z bałwanami:) i to tak na poważnie? będziesz podróżować? i takie tam inne atrakcje w trasach czy opieka medialna bardziej?

    OdpowiedzUsuń
  2. Podobno niańczyć ich nie trzeba, za to trochę matkować, więc jeżdżenie niekonieczne ;) Na razie jestem na bardzo dobrej drodze do bycia na dobrej drodze ;) Czekam na warunki współpracy :)

    OdpowiedzUsuń