Siedzę przy stole i piszę. W lodówce sałatka jarzynowa. Hanka śpi na kanapie. Mart siedzi na fotelu pod kocem. Oglądamy "Sex w wielkim mieście". Ważę ze dwadzieścia kilo więcej niż Carrie Bradshaw, ale..
Jest fajnie. Jest mi fajnie.
Bardzo dużo się mówiło i piło przez ten tydzień. Nie kładłam się wcześniej niż około drugiej w nocy. W poniedziałek zasypiałam płacząc. We wtorek padłam na łóżko, upalona przez Trójcę pocieszającą mnie po poniedziałku. W środę po trzech godzinach spaceru, odprowadzona pod dom i całowana na pożegnanie. W czwartek po odwiedzinach Miśków z winem z węgierskiego Tesco. W piątek po kolacji składającej się z pieczonego kurczaka, sałaty z jogurtem i truskawek, w towarzystwie byłego męża, bardzo dobrej koleżanki i Mart, która przyjechała mnie odwiedzić.. Może dziś położę się wcześniej..
Dowiedziałam się w tym tygodniu, że jestem bardzo piękna, bardzo mądra i bardzo wrażliwa. Dowiedziałam się również, że związki Mu nie wychodzą, że próbował, ale nic z tego, więc przyjął że będzie sam. Nie zakochuje się, nie chce mieć dzieci i jest Mu z tym w porządku.
Nie pamiętam kiedy ostatnio ktoś (mężczyzna) pisał do mnie inspirujące, inteligentne, żartobliwe, zorientowane na świat i ludzi maile. Nie pamiętam kiedy ostatnio ktoś (mężczyzna) zapytał mnie o tyle rzeczy i wysłuchał tego, co miałam do powiedzenia. Nie pamiętam kiedy ostatnio ktoś (mężczyzna) tak pozytywnie na mnie reagował. Nie pamiętam kiedy ostatnio komuś (mężczyźnie) chciało się przyjechać do mnie żeby coś wyjaśnić/pogadać. Nie pamiętam kiedy ostatnio ktoś (mężczyzna) zareagował na moje łzy mocnym, czułym przytuleniem, trwającym nie tak znowu krótko. Nie pamiętam kiedy ostatnio ktoś (mężczyzna) całował mnie i uśmiechał się do mnie w przerwach między kolejnymi pocałunkami. Nie pamiętam kiedy ostatnio ktoś (mężczyzna) odprowadził mnie pod dom i pożegnał słowami "A teraz idź, nie pij i nie rycz"....
Bo tak właśnie wyglądało nasze ostatnie spotkanie, które sam spontanicznie zaproponował, a na które poszłam ze świadomością otrzymania "kosza" i tyle.
Nie chce mi się nad tym wszystkim zastanawiać. Nie mogłam po prostu (po jego poniedziałkowym "oświadczeniu") odwrócić się na pięcie i o nim zapomnieć. To nie tak, że po raz kolejny odbywa się tutaj galopująca tolerancja, że "niech będzie ktokolwiek byle się coś działo..". Nie. On NAPRAWDĘ jest interesującym człowiekiem i dobrym kompanem. Fajnie mi w jego towarzystwie. Nie czuję abym szła na jakiś absurdalny kompromis w stosunku do swoich potrzeb/wizji itd.
Tu i
teraz jest mi dobrze. Pojęcia nie mam co się wydarzy..