A tak w ogóle to mi się wspaniale funkcjonuje bez zakładu pracy. Czuję się poniekąd sobą oraz na te kilka dni postanowiłam zupełnie zrezygnować z kontaktu ze służbowym mailem. Trudno, najwyżej będę odkręcać..
Doszłam dziś do wniosku, że w tej mojej głowie mieści się niezliczona ilość rzeczy. Na poziomie podstawowym jest to praca, dzieci, dwa zespoły, Agatka i Q. Między tymi zasadniczymi zagadnieniami fruwają przyjaciele, muzyka, film, jakieś marzenia, prośby do nie wiadomo kogo żeby się jakoś układało i żeby płynność finansowa tworzyła ze mną związek długi i szczęśliwy.. Teoretycznie nie dzieje się nic epokowego, a ja mam wrażenie, że żyję - w pewnym sensie - pełnią życia. Wszystko, czego doświadczam kontempluje, przeżywam, wącham i emocjonalnie zapamiętuje. Czekam z utęsknieniem na wiosnę i lato. Zamierzam wykorzystywać z premedytacją wszystkie wolne (również od Chru) dni czy wieczory. Chciałabym chodzić nocą po mieście i czekać na pierwsze tramwaje.. Jeść jeszcze gorące bułki i pić ciepłe mleko.. I całować się z kimś na ławce nad Wisłą..
Siedzę w szlafroku i marzną mi stopy. Klocki porozrzucane po podłodze. Telefon mnie ignoruje. Czy ktoś o mnie myśli..?
Jak się nie ma co się lubi to się niczego nie lubi..
Taki lajf, dziwko
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz