Okazuje się, że nie żyć i pracować jest i tak łatwiej niż nie żyć i mieć dzień wolny.. Snułam się po mieszkaniu, sprzątałam, ugotowałam średnio smaczny obiad, udawałam, że bawię się z Chru, pokłóciłam z Miłem (głównie płakałam). Wreszcie nie wytrzymałam i wyszłam z domu. Pojechałam do Złotych i kupiłam buty i sweter. To takie typowe, prawda?
Wczoraj myślałam o tym, że chciałabym dziś wieczorem pójść w miasto, pić, palić i zrobić komuś krzywdę.. Taką prawdziwą, wyrachowaną i z zimną krwią. Owinąć takiego wokół palca, omamić, nakręcić...a potem zerżnąć tak, żeby to Jego zabolało.
Nie łudzę się, że On to jakoś..przeżywa. Pewnie z lubością pierdoli tę brunetkę, czy kogo On tam jeszcze pierdoli, pali jednego papierosa za drugim, głaszcze kota, jednocześnie wspina się, nurkuje i jeździ motocyklem.. po prostu - jest pierdolonym Królem Świata.
Kurwa mać..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz