Taka spina, że nawet mi się pisać nie chce..
Niby dostanę ten kredyt, ale mam jeszcze tyle do załatwienia.. Ciągle jestem przyczajona i w ogóle nie czuję radości. Nie narzekam. Po cichu czekam na ten moment gdy otworzę drzwi własnymi kluczami i usiądę na podłodze w centralnym punkcie mieszkania.. Tymczasem ścisk w żołądku.
Mart pod dobrą opieką medyczną. Wyniki są kiepskie, ale właściwe leczenie powinno pomóc, no i nie mówimy o sprawach ostatecznych, a tego najbardziej się obawiałam..
Gocha była w piątek na rozmowie ws pracy. Po znajomości. Kasa, prestiż.. Nastawiała się na 'tak'. Okazało się, że pod uwagę brano jeszcze jedną osobę. Zdecydowano się właśnie na nią.. G. załamana.. Dostała propozycję rozmowy kwalifikacyjnej na stanowisko sekretarki w akademii fotograficznej, ale nie wiem, czy się umówiła. Miało się wydarzyć jutro. Nie wiem jak jej pomóc :/
Tydzień temu pojechałam na Powiśle. Usiadłam w kawiarni naprzeciwko mieszkania R. Siedziałam 40 minut. Chyba chciałam się jakoś pożegnać z tym miejscem. Trochę żałuję, że go nie było, choć z drugiej strony paraliżuje mnie myśl, że mogłabym go przypadkiem spotkać.. Posiedziałam, wypiłam kawę, zrobiło mi się potwornie zimno.. i pojechałam na spotkanie z koleżankami.
Coś - w sumie - miłego też się dzieje, ale jakoś nie bardzo wiem jak się zachować..
Jestem zmęczona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz