piątek, 3 maja 2013

3 maja

A - chyba żebym nie narzekała na brak wrażeń w życiu - przedwczoraj Chru zabiła mnie wiadomością o "cioci Agnieszce" (od kilku tygodni często pojawiała się w jej opowieściach), która "mieszka z tatusiem". Otóż dowiedziałam się, iż "Tatuś mówi do niej Agunia", "śpią razem" (również w trójkę)...itd. Dzisiaj natomiast padło "ciocia Agnieszka zrobiła jajecznicę na śniadanie"... Zastanawiałam się nawet wcześniej nad potencjalną konfabulacją córki, ale jajecznica rozwiała jakby wątpliwości..

Później napiszę dlaczego jestem przygnębiona....


Wieczorem:
Jestem przygnębiona, bo :
- chyba nie spodziewałam się, że - jeśli to prawda - ktoś tak szybko zajmie moje miejsce.. Cała ta 'miłość' i obsesja bycia ze mną, bo 'albo ja albo nikt', przywiązywanie do siebie, emocjonalne szantażowanie, pokazywanie ran krwawiących obficie.. Jakbym go zabijała. A jednak..
- tamto mieszkanie kupowaliśmy razem, dla nas.. spotkało mnie tam dużo przykrości, ale kilka rzeczy wydarzyło się obiektywnie ważnych.. Tymczasem to ja zostałam z niczym i czuję się bezdomna, chwilami trochę w tym wszystkim bezradna......W kuchni, którą sama wymyśliłam, ktoś smaży jajecznicę..
- u mnie jest beznadziejnie.. Trafiam na beznadziejne przypadki, może sama je przyciągam/wybieram... Nie mam nikogo, kto byłby mi bliski, komu mogłabym zaufać. A przecież jestem "taką fajną babą".. Taaaaa... Rano w lustrze widzę coraz brzydszą siebie... Wiotczejącą skórę na szyi... Zazdroszczę mu, mimo wszystko "atrakcyjniejszemu" ode mnie... Jakieś to niesprawiedliwe mi się wydaje.. czy już sama nie wiem..
Mam mętlik w głowie, ale nie zamierzam się z niego tłumaczyć. Do dziś pamiętam komentarz terapeutki na pierwszym spotkaniu kilka lat temu "nie musi się pani tłumaczyć ze swoich uczuć, ani ich uzasadniać. to pani uczucia, takie po prostu są".

Umówiliśmy się jutro z P. na śniadanie. W sumie chodziło o spędzenie godziny razem, dla Chru, ale jestem mocno zdeterminowana by zapytać go o "ciocię Agnieszkę". Zdaje się być bardzo ważną osobą w życiu mojej córki, więc chyba mogę...

PS. Śniadanie się odbyło. Zapytałam. Ściemniał, "Hania zmyśla". Wyjechałam z kwestią smażenia jajecznicy ("Agunię" i wspólne spanie w jednym łóżku zachowałam dla siebie żeby już nie obciążać Hani ).. Wił się, ale za dobrze go znam, więc zrezygnował ze ściemniania.. W sumie wyszło na to, że to poniekąd moja wina, że on kogoś ma, bo on miał plan że będzie ze mną, ale ja odeszłam więc...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz