Wpadł w niedzielę po południu. Nie wytrzymałam i zaczęłam rozmowę. Na moje pytanie - co się dzieje? odpowiedział "przestraszyłem się tego, że tak zamilkłaś w piątek". Niestety, Chru co i rusz przybiegała do nas i zaczepiała. Nie mogliśmy przegadać spraw (czyli zaobserwowanych przeze mnie zmian) jak trzeba. Umówiliśmy się, że on też trochę przemyśli to i owo i powie mi do czego doszedł.. Czekam do teraz..
We wtorek dostałam przygnębiający sms od P. Pod wpływem impulsu zadzwoniłam do Michała i poprosiłam żeby przyjechał. Wpadł na kwadrans. Posadził mnie sobie na kolanach i kazał opowiedzieć co się stało. To było bardzo miłe. Poczułam się trochę lepiej, ale jednocześnie jeszcze wyraźniej, że JAK CHOLERA BRAKUJE MI BLISKOŚCI I CZUŁOŚCI - z jego strony. Wczoraj, oczywiście zaczepiony przeze mnie, napisał, że lubi mi pomagać. To wszystko w tematach osobistych.
FB umarł. Smsy umarły. Rozmowy telefoniczne w biegu i bez krzty fantazji.. tylko bieżące sprawy do załatwienia, które u niego zmieniają się z sekundy na sekundę i ja ich nie ogarniam..a na pewno coraz mniej mi się chce..
Dziś, pół żartem, napisałam mu w smsie, że na miejscu wątku romansowego w naszych rozmowach zagościł wątek jego ciągłego niewyspania. Bo to prawda..
Ja mu chyba do niczego nie jestem potrzebna. Poza tym - witamy ponownie dobrze znany nam fakt - wciąż jest w biegu i na nic nie ma czasu. Nawet by wpaść w ciągu dnia, jak to bywało jeszcze 10 dni temu..
Jutro zabieramy dziewczynki i idziemy na Powązki.
W sobotę (podobno) mam zaklepaną ekipę przeprowadzkową. Powątpiewam nieco, albowiem dziś po raz trzeci z rzędu Michał zapytał mnie o to, na która godzinę ma umówić dwóch panów i auto.
Są takie chwile, że mi się ulewa..
Zgodnie z dobrą radą G., staram się skupiać na nowym mieszkaniu i swoich sprawach, ale chyba jestem coraz bardziej... zawiedziona...?
Za dużo komplikacji, za mało jasnych komunikatów, całe mnóstwo chaotycznie i nerwowo pożytkowanej energii.. Nawet na bliskość nie ma co liczyć.. Może powinnam zarzucić ostatecznie potrzebę bycia z kimś...?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz